07 lipca 2012

"Pas Deltory. Jezioro Łez" Emily Rodda


„Pas Deltory. Jezioro Łez” to druga część bestsellerowej serii dla młodzieży, napisanej przez australijską autorkę Emily Roddę (właściwie: Jennifer Rowe). Urodziła się ona w 1948 roku w Syndey.
Wśród dorosłych sławę zyskała niesamowitymi kryminałami, chodź z niemniejszym powodzeniem publikuje sagi dla młodzieży, takie jak: „Rowan of Rin” lub „Fairy realm”. Jej największym sukcesem
jest seria „Pas Deltory”, przetłumaczona na kilkanaście języków i wydana w milionowym nakładzie na całym świecie.

Po zdobyciu żółtego Topazu w Puszczach Milczenia, Lief, Barda i ich nowa przyjaciółka, Jasmine, wyruszają w stronę Jeziora Łez. Nie słuchają przestróg Jasmine, aby nie iść północną Deltorią, gdyż rządzi tam wiedźma Thaegan, zdolna do najgorszych okrucieństw. W trakcie podróży zauważają więźnia, prowadzonego i torturowanego przez Szarą Straż. Próbując go uwolnić ale zostają zauważeni, co przysparza im dużo kłopotów. Wkrótce, wraz z więźniem, udaje im się ukryć, mając nadzieję, że żołnierze odejdą. Tak też zrobili. Pozostawiając zemdlałego Ralada na ziemi, ruszają do zauważonego przez Liefa białego domku. W drodze do niego wpadają do… ruchomych piasków. Zatopieni do połowy myśleli, że zginą. Wtem pojawiło się dwóch starców… Co spotka ich w domku rodziny? Kim są wybawcy? Czy miasto Ralada wciąż istnieje? Kto tym razem strzeże klejnotu? Czy przeszkodzi im Thaegan?


Po drugą część „Pasa Deltory” sięgnąłem przede wszystkim dlatego, że pierwsza część naprawdę mi się spodobała. Kilka błędów, które opisałem w poprzedniej recenzji zostały zniwelowane w części drugiej, przez co lekturę czytało mi się naprawdę przyjemnie. Akcja powieści nie była już tak szybka, nic nie działo się od razu, przez co opowieść wydawała się być naturalna. Dzięki temu, że powieść nieco zwolniła, autorka znalazła miejsce na ciekawe opisy magicznych, jak i okropnych miejsc, dzięki czemu łatwiej było je sobie wyobrazić. Ucieszyło mnie, że Emily wplotła dużo wątków pobocznych, co sprawiało, że fabuła stawała się naprawdę ciekawa.

Niestety znalazłem też kilka minusów intrygi. Pierwszą z nich było to, że w dość niesamowity sposób, nasi bohaterowie pchali się w każde możliwe niebezpieczeństwo. Pisarka zapewne chciała urozmaicić fabułę, ale po następnym z kolei problemie „nie do pokonania” uznałem, że jest do dość sztuczne pchanie akcji do przodu. Kolejnym minusem jest to, że zawsze zdarzało się coś magicznego, na pozór cudownego, co wyciągało bohaterów z opresji. Niemalże nigdy oni sami nie poradzili sobie z kłopotem. Przed wiedźmą uchronił postacie Kree (ptak), przed dziećmi wiedźmy Ralad a przed ich zaklęciem klejnot z Pasa Deltory, natomiast przed upadkiem Liefa w dół, ptak, którego wcześniej wyzwolił z zaklęcia wiedźmy. Moim zdaniem takie „magiczne” wyciąganie przyjaciół ze wszystkich opresji staje się bardzo naciągane i sztuczne. Zdziwił mnie jednak jeden fakt. Lief uznał, że pomaga im jakaś niewidzialna ręka – ja mam podobne odczucie. Zastanawiam się czy to magiczne ratowanie z kłopotów nie jest zaplanowane przez autorkę a potem będzie wyjaśnione. Zobaczymy.

Bohaterowie powieści nie przeszli znaczącej metamorfozy. Zauważyłem jednak, że Barda poważnie zmienił swoje nastawienie do Liefa. Czasem to młody szesnastolatek wydawał polecenia grupie, co dla Bardy byłoby nie do pomyślenia jeszcze kilka tygodni wcześniej. Odniosłem wrażenie, że w grupie każdy stał się równy sobie, nie zważając na wiek, który nie miał większego wpływu na to, co dana osoba mogła zrobić, wymyślić. Bardzo ucieszył mnie ten fakt, gdyż przeszkadzało mi to, że Barda wywyższał się ponad innych i próbował objąć władzę. Widać to, że jego młodszy towarzysz uratował mu życie, zmieniło go. I to bardzo.

Po pierwszej części znamy dość niewiele informacji na temat Jasmine, nowej koleżance naszych przyjaciół. Wiemy, że straciła rodziców, którzy zostali zabici przez Szarą Straż. Dziewczyna dołączyła do poszukiwań klejnotów na prośbę rodziców, którzy ukazali się jej w Puszczach, za sprawą żółtego klejnotu. W drugiej części poznajemy ją o wiele lepiej. Jako, że mieszkała przez wiele lat sama w dzikim lesie, nie przywykła do tego, aby ktoś jej rozkazywał, co początkowo przysporzyło dużo problemów i zaowocowało kłótnią. Kolejną dobrze widoczną cechą Jasmine jest niebywała odwaga. Dla szczytnego celu potrafiła poświęcić bardzo wiele. W końcu to ona, jako pierwsza poddała się próbie aby móc przejść przez most, strzeżony przez zaklętego strażnika.

Jasmine to osoba bardzo towarzyska i czuła na wszelkie emocje – potrafiła współczuć innym, dbała o swych przyjaciół z lasu oraz była altruistyczna. Nie zmienia to jednak faktu, że w sytuacjach ekstremalnych potrafiła tak dobrze maskować swoje uczucia, że ten, kto nie znałby jej, mógłby pomyśleć, że nie ma ona serca.

Nie chciałbym również pominąć bardzo pociesznego i gotowego oddać swoje życie za przyjaciół Ralada. Jest to osoba nie podobna do innych – bardzo niska, karłowata, ale o wielkim sercu. Jego lud słynie z niesamowitej na skale państwa pracowitości oraz zaradności i umiejętności budowniczych. To jego przodkowie zbudowali Pałac, w którym obecne urzęduje Władca Mroku. W książce został on słabo przedstawiony, gdyż początkowo był nieprzytomny a potem nie mógł mówić za sprawą uroku. Mimo to, naprawdę go polubiłem.

Podsumowując, druga część serii fantastyczno-przygodowej „Pas Deltory” bardzo mi się spodobała i sądzę, że była lepsza, niż poprzedniczka. Nic nie działo się nienaturalnie szybko, aczkolwiek przeszkadzał mi nadmiar, tak naprawdę sztucznie „wepchanych” utrudnień, które również w dość niesamowity sposób kończyły się zawsze dobrze, na dodatek nie poprzez działania bohaterów tylko zbiegi okoliczności albo pomoc kogoś z zewnątrz. Mimo to, polecam książkę, jak i całą serię wszystkim zainteresowanym tak bogatą i oryginalną fabułę. Lektura, mimo, że adresowana do młodszych odbiorców, na pewno znajdzie swoich fanów wśród starszej młodzieży. 4/5

~~
Witajcie wszyscy. Jest to moja ostatnia recenzja przed wyjazdem. W trakcie dwutygodniowej kolonii pojawią się może dwie recenzje zaplanowane i napisane wcześniej z ustawioną datą i czasem automatycznej publikacji więc jeśli notka się pojawi to serdecznie zapraszam, ale od razu mówię że nie będzie mnie przez 13 dni :] 

Mam do was pytanie. Jakie polecacie ciekawe książki antyutopijne lub postapokaliptyczne? Pytam, bo chciałbym spróbować z takową literaturą i czuję, że jest to coś dla mnie. Teraz poszukuję jakichś fajnych tytułów. Znacie?

Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłych wakacji.


Udostępnij:

7 komentarzy:

  1. Bardzo fajna recenzja, masz ogromny talent i na pewno będę wchodził tu bardzo często - dodaję do obserwowanych :] Życzę ci dalszych sukcesów i coraz lepszych recenzji bo ta jest świetna!
    Co do książki to czytałem poprzednią recenzję pierwszej części i bardzo zachęciłeś mnie do serii - wybieram się dzisiaj do Empika żeby ją kupić.
    Niestety nie mam bloga ale i tak bedę tu zaglądać :]

    Przy okazji, nie znam żadnych książek o których wspomniałeś ale na pewno internauci ci pomogą dodając tytuły do komentarzy.
    Milego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria, chyba nie dla mnie. Miłego wypoczynku, a książek takich nie czytam, ale słyszałam dużo o Nowym wspaniałym świecie Huxleya. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym przeczytać tę serię, chyba zażyczę ją sobie na urodziny :P Udanego wyjazdu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę przeczytać ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tę serię na razie sobie odpuszczę. Zauważyłem, że ta pisarka jest w wieku mojej babci!:) Co do Twojego pytania: nie czytam tego typu książek oprócz "Igrzysk śmierci", więc trudno będzie mi odpowiedzieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. w tym roku na pewno nie zabiorę się za tę serię, ale może w następnym... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam na tego bloga przez przypadek z lubimyczytac i postanowiłam, że się ujawnię, a co!
    I może przy okazji pomogę, bo sama bardzo lubię takie dystopie.
    Ostatnio czytałam "Atrofię" i mogę szczerze polecić tę historię, dość ciekawy świat został w niej przedstawiony. Więcej pisałam o tej książce na swoim blogu. Pewnego rodzaju dystopią jest także seria "GONE" Micheala Granta, którą czytałam już dobre parę lat temu. Może jakaś dystopia w kosmosie? W takim wypadku chyba odpowiednią byłaby młodzieżówka "W otchłani". Pozdrawiam i oczywiście zapraszam do mnie, bo od niedawna zaczęłam coś pisać ;)

    OdpowiedzUsuń