29 kwietnia 2013

"Insygnia. Wojny światów" S.J. Kincaid

Tom to zwyczajny chłopak, który wraz z ojcem podróżuje od kasyna do kasyna w poszukiwaniu szczęścia i pieniędzy. Gdy Neil roztrwania ich ostatnie grosze, nastolatek zarabia na przetrwanie grając w gry i pokonując ludzi z pozoru nie do pokonania. Wszystko zmienia się jednak, gdy Tom spotyka generała, który to proponuje mu przystąpienie do wojska i walkę dla korporacji indo-amerykańskich w III Wojnie Światowej.

"Insygnia. Wojny Światów" to debiutancka książka amerykańskiej pisarki S.J. Kincaid. Z początku, gdy zobaczyłem ją w księgarni, zacząłem zastanawiać się, czy nie jest to kolejny kicz, skazany na porażkę. W końcu, futurystyczny świat niesamowicie rozwinięty technologicznie, główny bohater inny niż wszyscy, zmieniający własne otoczenie a czasem nawet bieg historii, to motywy dobrze już mi znane. Mimo wszystko, gdy otrzymałem szansę na przeczytanie lektury, nie wahałem się i nie żałuję.

Głównym atutem książki jest zdecydowanie jej fabuła. Mimo kilku pomysłów znanych już z innych serii, autorka zaprezentowała całkiem nową i odmienną od wszystkich wizję świata. Już od pierwszych stron, naprawdę wciągnęła mnie historia głównego bohatera oraz jego ojca. Przez pierwsze strony mogłem poznać życie zwyczajnych ludzi, którzy próbują przetrwać w brutalnym świecie - na dodatek buntując się prawu i rządzącym. Gdy historia nabiera tempa i wszystko zmienia się diametralnie, akcja brnie do przodu i nie ma szans, aby od lektury się oderwać.

S.J. Kincaid udowadnia swoją książką, że jeszcze nie wszystko zostało wymyślone i można wciąż wydać coś całkiem świeżego, oryginalnego. Najbardziej do gustu przypadł mi pomysł z procesorem neuronowym. Gdy połączy się go z mózgiem, ten staje się on o wiele wydajniejszy i bardziej zmechanizowany. Z radością a nawet zazdrością czytałem o tym, jak Tom poznawał swoje nowe umiejętności. Nierzadko zastanawiałem się, z uśmiechem na twarzy, jakby to było, gdybym ja mógł mieć taki procesor. Oprócz tego, autorka nie poprzestaje na samych chipach. Całe otoczenie Toma może być kontrolowane przez procesory a zajęcia w szkole opierają się głównie na nowych nabytych umiejętnościach. Pisarka zbudowała od podstaw nowy świat, w którym człowiek może kontrolować maszyny, samemu będąc nią po części. Zadziwiła mnie cała sieć możliwości jakie otwiera zwyczajny, jakby się mogło wydać, zabieg wbudowania procesora. Ale jest jeszcze coś. Moc, której nie ma nikt. Prawie nikt. Oto kolejny zadziwiający wątek, który swoje rozwinięcie znajduje pod koniec książki ale intrygować zaczyna już na początku. Kolejny raz, Kincaid zaskakuje swoją pomysłowością i niebywałą wyobraźnią.

Mimo, że "Insygnia. Wojny Światów" to dopiero debiutancka książka autorki, jest napisana w mistrzowski sposób. Język, jakim się posługuje, jest lekki i przyjemny. Dodatkowym atutem - moim zdaniem - jest to, że nazywając obiekty, grupy lub symulacje odnosi się do postaci i wydarzeń historycznych, głównie z czasów walki o niepodległość Ameryki, dzięki czemu miałem okazję poznać kilku ciekawych bohaterów a także przeczytać o ważnych w historii Stanów wojen i bitew. Oprócz tego, pisarka w bardzo przemyślany sposób rozwija wątki i łączy je ze sobą. Kolejną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę jest nieprzewidywalność. Kilka razy próbowałem wywnioskować, co się wydarzy i nigdy nie udało mi się trafić. Podziwiam Kincaid za to, że nie trzyma się szablonu i za to, iż stworzyła historii, w której kolejne zdarzenia są coraz bardziej zaskakujące ale również brutalne. Nie wszystko zawsze kończy się szczęśliwie, ale z rozwoju zdarzeń powinien być zadowolony każdy czytelnik.

Jak w każdej książce, fundamentalną rolę odgrywają bohaterowie. Tom to postać nietuzinkowa. Jest to energiczny i zawzięty chłopak, zawsze walczący o swoją rację. Nie lubi gdy się nim pomiata, dla wyższego celu potrafi poświęcić bardzo wiele. Jest również osobą mściwą i jasno określającą dobro i zło. Sądzę, że główny bohater został naprawdę dobrze przedstawiony i bardzo go polubiłem. W gruncie rzeczy jest podobny do mnie i w większości sytuacji postąpiłbym tak jak on.

Jego przyjaciele z paczki, Vik, Wyatt i Yuri z charakteru są podobni do niego. Mimo wszystko, trzeba przyznać, że są o wiele bardziej rozważni i mniej impulsywni. Spodobało mi się to, że tworzą zgraną paczkę, wspierają się nawzajem i mimo sprzeczek oraz odmiennych zdań, starają się trzymać razem. Postacią, która nieco bardziej od innych mnie zaciekawiła, jest Yuri. Już od samego początku, kadet ten miał najniższy poziom wtajemniczenia, co oznacza, że nie mógł poznać nawet prawdziwych imion swoich przyjaciół. Czy jest on naprawdę szpiegiem? I jak potoczą się jego losy? Mam nadzieję, że autorka w ciekawy sposób rozwinie ten wątek.

W "Insygniach" spotkać można także wiele negatywnych postaci. Głównymi wrogami Toma są Ryzerman oraz Meduza. Jak mogłoby się wydawać, to Meduza powinna być jego przeciwnikiem numer jeden, w końcu pochodzi z zupełnie innego świata, a Ryzerman to jego przełożony. Mimo wszystko, jest inaczej, a dziwna i tajemnicza znajomość z najlepszą wojowniczką na świecie przyciąga i sprawia, że czytelnik zaczyna zupełnie odmiennie postrzegać walkę między korporacjami rządzącymi zasobami świata. W niezrozumiały dla mnie sposób polubiłem Meduzę, Ryzermana jednak znienawidziłem już od początku. Jest to człowiek podły, mściwy, niehonorowy i po trupach dochodzi do celu. Najgorsze jest to, że uwziął się na Toma a przecież ma jakąś władzę i właśnie ją wykorzystuje przeciw głównemu bohaterowi...

Muszę przyznać, że na początku bałem się tej lektury. Nie byłem pewien czy przekona mnie pomysł Trzeciej Wojny Światowej prowadzonej w kosmosie i wyglądającej pozornie jak gra komputerowa. Obawiałem się, że życie bohaterów w Wieży będzie dla mnie nudne a akcja będzie się wlec niemiłosiernie aż do końca. Na szczęście bardzo się pomyliłem. Książka pani Kincaid jest fenomenalna i udowadnia, że wciąż można napisać coś nowego i świeżego a nie tylko powielać schematy. Cieszę się, że miałem szansę przeczytać tę lekturę i nie mogę doczekać się kolejnej części. Polecam wszystkim i oceniam na 10/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Literacki Egmont

Udostępnij:

7 komentarzy:

  1. Nie wzięłam tej książki i teraz troszkę żałuję. No ale może jeszcze kiedyś gdzieś na nią natrafię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę książkę, jest rewelacyjna! Mam nadzieję, że szybko doczekamy się kontynuacji:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna książka do kupienia na targach :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. recenzja dodana do wyzwania
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy zobaczyłam okładkę i zaczęłam czytać o jakiś kasynach, wojnach, to wydawało mi się, że ocena będzie bardzo niska. Im dalej czytałam Twoją recenzję, tym bardziej się dziwiłam. W życiu bym nie pomyślała, że ta książka ma oryginalna fabułę, a tu proszę! :) Aż z ciekawości przeczytam, bo rzadko zdarza się tak udany debiut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jak na początku przeczytałem opis to nieco się zniechęciłem, ale zupełnie niepotrzebnie bo to naprawdę udana książka :) Powinni zmienić opis na okładkach xD

      Usuń