06 stycznia 2014

"Blaze" Stephen King

Stephen King to autor, którego nie muszę nikomu przedstawiać. Okrzyknięty Mistrzem Horrorów amerykański pisarz, wydawał również pod wieloma pseudonimami. Jednym z nich jest Richard Bachman - "mroczna połowa" samego Kinga. "Blaze" to ostatnia powieść, która miała wyjść z pod pióra nieznanego autora. Choć opublikowana kilkadziesiąt lat po napisaniu, zachowała swój pierwotny charakter i z czystym sumieniem mogę przyznać, że cieszę się, iż mogłem tę pozycję poznać.

Blaze i George to opryszki i złodzieje. Oboje mają dość tragiczną przeszłość, choć tylko na Blaze'u pozostawiła ona widoczne znamię. George jako mózg każdej operacji wysługuje się Blazem jak narzędziem, a ten bezkrytycznie wszystkiego słucha. W gruncie rzeczy jest im razem dobrze. Do czasu, kiedy George umiera... Co z ich wielkim skokiem? Co z porwaniem dla okupu i życiem w luksusie? Blaze - nieinteligentny, wręcz niespełna rozumu - decyduje się na ryzykowną akcję i nawet nie spodziewa się, jaki sprawy przybiorą obrót.

Choć o książce nigdy wcześniej nie słyszałem, gdy tylko zobaczyłem ją w sklepie w okazyjnej cenie, na kupno zdecydowałem się od razu. Z opisu na okładce dowiedziałem się, że będzie to pozycja o porwaniu i szaleńczej ucieczce z dzieckiem. W gruncie rzeczy tak było, ale King nie mógł stworzyć powieści bez grubej warstwy emocjonalnej, która w tej pozycji naprawdę mu się udała. Rzadko czytam książki smutne i poruszające, dlatego zwróciłem szczególną uwagę na to, jaką tragiczną historię opisuje dzieło Bachman'a. Autor pisze tę opowieść niejako na dwóch płaszczyznach - raz przedstawia przeszłość głównego bohatera, aby potem skupić się na jego poczynaniach w teraźniejszości. Muszę przyznać, że bardziej ciekawiła mnie historia młodego Blaze'a - jego dzieciństwa w domu ojca-sadysty, później w sierocińcu, który był jeszcze gorszym piekłem, w więzieniu... Choć w życiu spotkało go wiele nieszczęść, autor znalazł miejsce również dla radości, beztroski i miłych chwil, które niestety i tak kończyły się zazwyczaj okropnie.

Poczynania w teraźniejszości były jednak równie ciekawe. Dorosły już Blaze często wracał do wspomnień i wiązał je w wydarzeniami minionych chwil. Naprawdę świetnie czytało się o tym, jak planował skok i słuchał głosu swojego zmarłego przyjaciela, który podpowiadał mu, jak wszystko zapiąć na ostatni guzik. Książka rozkręciła się jednak na dobre dopiero wtedy, gdy bohater porwał Joey'a i zaczął się nim opiekować. Dzieje się coś nieprzewidzianego - Blaze niejako zakochuje się w małym dzieciaczku i postanawia nie oddać go, aby móc zatrzymać go tylko dla siebie. Obserwujemy wtedy intrygującą przemianę ze zbira na człowieka opiekuńczego, ale coraz bardziej zdesperowanego, co może go doprowadzić do granicy zdrowych zmysłów. Widzimy również coś jeszcze ciekawszego, smaczek prosto od Kinga. Blaze próbuje zwalczyć egoistyczny i zachłanny głos swojego zmarłego wspólnika, który okazuje się być jego własnym, brutalnym głosem, sumieniem. Czasem bywa trudno, szczególnie, że tajemniczy głos jest bardzo racjonalny i przekonywujący.

Blaze to bohater zdecydowanie niespotykany. Choć jest to oprych, każdy czytelnik na pewno go polubi. Emanuje on szczerością i wydaje się być bardzo przyjazny. Osobiście bardzo współczuję mu jego przeżyć, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie nieszczęścia, które go spotkały, byłby zupełnie innym człowiekiem. Blaze'a polubić możemy jeszcze z jednego powodu - on próbuje się zmienić i wcale nie chce być taki, jaki jest. Życie jednak nie daje mu wyboru...

Podsumowując, bardzo się cieszę, że miałem okazję sięgnąć po kolejną dobrą pozycję Stephena Kinga. W "Blaze" nie ważna jest sama akcja i intryga porwania dzieciaka, a warstwa emocjonalna, poruszająca historia człowieka zmienionego przez zło otaczającego go świata... A niewinny, dobry Joe potrafi z tego twardego, niewzruszonego serca wydobyć emocje, których nikt by się nie spodziewał. Historia ponadto została bardzo dobrze opisana. Narracja została świetnie poprowadzona, a język jest ostry, wulgarny, co nadaje powieści realności. Polecam i oceniam na 8 na 10.

Wyzwanie: Czytam fantastykę
Udostępnij:

8 komentarzy:

  1. Muszę sięgnąć. Od dawna miałam przeczytać coś Stephen'a King'a, a twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och King to jest ten facet, który niezmiennie od lat wywołuje u mnie gęsią skórkę;) Przeczytałam już całkiem sporo jego książek (moje osobiste koniki to,,1922" i,,Sztorm stulecia'') i ciąle mam niedosyt jego niesamowitego talentu. Może i po tę sięgnę, skoro tak bardzo ci się spodobała:)


    Zapraszam wszystkich serdecznie do mnie!!! Klikajcie, pomagajcie - wspólnymi siłami możemy wyczarować ogromne wsparcie dla niejednej istoty!!!
    checkitouuutt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi naprawdę ciekawie. Może nie chodzi o akcję, a emocje, ale podoba mi się to. O książce też wcześniej nie słyszałam, ale chętnie się z nią zapoznam po Twojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą tylko jedną książkę Kinga, o tej nawet nie słyszałam oO Ale w sumie jak już będę sięgać po kolejne jego książki, to ta też wpadnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Blaze" i mnie się bardzo podobało. Dość niepozorna książka, ale jedna z tych lepszych. Zdecydowanie warta grzechu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, zdaje mi się, że jednak wybiorę inne pozycje Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  7. King - każdy go zna, a ja jeszcze ani jednej książki nie przeczytałam! :-)

    http://shelf-of-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Póki co, mam dwie książki Kinga w kolejce, tak więc chwilę a tą poczekam ;) Może kiedyś.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń