22 marca 2014

"Red Rising. Złota krew" Pierce Brown

Darrow to Helldiver, pracujący na Marsie. Jego zadanie jest proste: wydobyć tyle helium-3 (związku niezbędnego do przeprowadzenia procesu terraformowania), aby zasłużyć na Laur i zapewnić dobrobyt sobie, rodzinie i przyjaciołom. Wreszcie, po wielu latach nędzy i ubogiego życia w kopalni, Lambda zdobywa upragnioną nagrodę, na którą ciężko zapracowali. Jak się jednak okaże, zwycięstwo było złudne, zaś Darrow wraz z Eo odkrywają druzgocącą prawdę o otaczającym ich świecie - prawdę, za którą Elita skazuje na śmierć. Co spotka Czerwonego Helldivera po egzekucji?

"Red Rising. Złota krew" to debiutancka, pierwsza część trylogii amerykańskiego pisarza Pierce'a Browna. Zapowiedź jego powieści bardzo mnie zainteresowała, ponieważ swoimi czasy interesowałem się astronomią, dlatego temat terraformowania Marsa i podboju Układu Słonecznego jest mi bliski, a ponadto uwielbiam powieści antyutopijne. Byłem jednak nieco zaniepokojony tym, że książka może okazać się być miksem wszystkiego, co dotychczas czytałem. W opisie znaleźli się bogowie, nadludzkie moce, nowy glob, rewolucja najniższej klasy. Sam nie wiedziałem co o tym myśleć, ale jak się okazuje, moje obawy były niepotrzebne.

Pomysł na fabułę okazał się dobry, choć autor wyraźnie czerpał z dorobku innych pisarzy. Na szczęście, Brown potrafił umiejętnie połączyć ze sobą cechy różnych serii, dzięki czemu, mimo wszystko, stworzył coś interesującego i wciągającego. Powiem więcej, zupełnie nie przeszkadzały mi nawiązania do Igrzysk Śmierci, czy Gry Endera. Czułem się tak, jakbym poznawał od podstaw nowy świat i za to duży plus. Dodam jeszcze, że opis książki nieco mnie zmylił. Bogowie, których tak się obawiałem, są przedstawicielami najwyższej, najsilniejszej fizycznie klasy społecznej; są Złotymi. Nie ma tam zatem wątków paranormalnych. W książce otrzymujemy więc społeczeństwo podzielone na kolory, a każdy z nich ma inne zadanie. Czerwoni, do których należy główny bohater, są jednak - jako jedyni - wykorzystywani do niewolniczej pracy.

Mimo, że książka prezentuje ciekawy świat, akcja zdecydowanie nie pędzi do przodu. Nie mogę jednak powiedzieć, że wlecze się powoli. Mam wrażenie, że autor chciał przedstawić cały przebieg zdarzeń dokładnie i szczegółowo, przez co zabrakło nieco dynamiki i nie mogłem wystarczająco wciągnąć się w lekturę. Dopiero w połowie książki wszystko przyspiesza, a kolejne rozdziały stają się coraz bardziej elektryzujące i porywające. Niestety, niektóre zdarzenia się dość przewidywalne, ale dzięki wielu szokującym zwrotom akcji, zapomnicie o tej niedogodności.

"Red Rising" czyta się naprawdę dobrze. Autor posługuje się prostym, aczkolwiek kwiecistym językiem. W książce nie zabrakło również tego, czego można oczekiwać po literaturze science-ficiton; gdzieniegdzie pojawiały się nazwy niedostępnych dla nas wynalazków, które dla bohaterów są oczywistością. Brown opisał świat Darrowa precyzyjnie, celnie i dokładnie, a jego opisy, niekiedy długie, wcale nie nudziły. Do gustu przypadła mi także pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym - dzięki niej historia stała się bardziej realna, bliższa. Sądzę, że pisarz dobrze przedstawił punkt widzenia szesnastolatka, jego przemyślenia, wątpliwości i zagubienie w nowym, elitarnym świecie.

Muszę przyznać, że Brown wykreował naprawdę ciekawych bohaterów. Nie były to płaskie marionetki, pozbawione uczuć i wolnej woli. Kreacje w "Red Rising" nierzadko zaskakiwały mnie swoimi zachowaniami, choć nie wszystkie reakcje były tak nieprzewidywalne. Główny bohater, Darrow, jest odważnym, aczkolwiek zagubionym chłopakiem. Jego zadanie to spełnić marzenie żony, Eo, o wyzwoleniu Czerwonych. Aby to uczynić, musi stać się swoim własnym wrogiem, członkiem Elity. Trudno jednak nie nawiązać nowych znajomości wśród Złotych, mimo myśli, iż być może wkrótce wszystkich się zabije. Darrow musi porzucić samego siebie i stać się kimś na pozór innym - bezlitosnym Kosiarzem. Uważnie śledziłem jego poczynania i towarzyszące im emocje. Jest to zdecydowanie postać warta uwagi, ale momentami irytowała mnie i mam wrażenie, że nie Darrowa z całej książki polubiłem najbardziej.

W "Red Rising" miałem okazję poznać wielu innych, naprawdę honorowych bohaterów. Zdecydowanie zaintrygowała mnie Mustang - silna, niezależna, ale troskliwa dziewczyna. Polubiłem także Cassiusa oraz Sevra. Szczególnie ten drugi zasługuje na uwagę. Niby był popychadłem, ale w końcu wywalczył sobie szacunek inteligencją i postawą, pojawiał się zawsze tam gdzie trzeba i był wykonawcą "misji specjalnych".

Ciekawe jest to, że Brown poszedł nieco inną drogą, niż wielu jego kolegów po fachu. Główny bohater stał się kimś wielkim, "bogiem", i zdecydował się na zniszczenie systemu od środka. We wszystkich znanych mi seriach, konwencja jest dokładnie odwrotna. Bohater buntuje się i porywa za sobą rozgoryczony tłum, który mozolnie i krwawo obala reżim. Książka zatem nie opowiada o rebelii, zaś o drodze Darrowa do stania się Złotym - drodze trudnej, burzliwej i zdradliwej, a przez to bardzo interesującej. Koniec książki zaś daje bardzo dużo do myślenia na temat tego, co zdarzy się dalej... Nie mogę zatem doczekać się kolejnej części.

Czas już na podsumowanie. "Red Rising. Złota krew" to bardzo dobry debiut. Mimo powielenia znanych już schematów, Brown stworzył świat intrygujący i warty uwagi. Opisuje go dokładnie i celnie, choć przez to akcja powieści momentami zwalnia. Pisarz wykreował pełnowymiarowych bohaterów, których poczynania śledziłem nierzadko z zapartym tchem. Dodam jeszcze, że bardzo podoba mi się polska okładka książki. Zdecydowanie lepsza od amerykańskiej. Polecam "Red Rising", szczególnie fanom dystopii i science-ficiton, i oceniam na 8 na 10.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Udostępnij:

9 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki, a że niedawno wygrałam ją w konkursie, już nie mogę doczekać się lektury :) Mam nadzieję, że akcja nie zwalnia za bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie dla mnie.:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Te schematy mnie odstraszają, ale na książkę mam ogromną ochotę :) Może uda mi się ją wygrać w konkursie, w którym niedawno startowałam... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta książka niezwykle mnie intryguje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygrałem ją dopiero co w konkursie, więc na pewno ją przeczytam, jak tylko znajdę na nią trochę czasu :) Dobrze, że okazuje się być dobrą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie przeczytam, jak tylko będę miała okazję :)

    http://faaantasyworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam ani "Gry Endera" ani "Igrzysk Śmierci", więc dla mnie nie byłoby to powielanie schematów :) A skoro nawet Tobie nie przeszkadzało to, więc myślę że mi tym bardziej.
    Na razie na książkę nie znajdę czasu, ale może w przyszłości się skuszę, bo brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka bardzo mi się spodobała, mimo podobieństw do innych znanych mi serii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... czy ja wiem... Nie jestem przekonana. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń