08 czerwca 2014

Avenix's Chat #2 - Ebooki czy wersje papierowe?

Cześć! Pamiętacie nowy cykl na Extinct Dreams - Avenix's Chat? Jak nietrudno się domyślić, będę tutaj opisywał to, co leży mi na sercu, dyskutował z wami, poruszał męczące mnie tematy. O czym dzisiaj postanowiłem z wami porozmawiać? 

Już od dłuższego czasu niektórzy ludzie przewidują śmierć książek papierowych na rzecz elektronicznych. Zacznę od tego, że jest to dla mnie śmieszne i nie sądzę, aby kiedykolwiek wersje papierowe zostały całkowicie wyparte. Dlaczego? Uwielbiam mieć książki w sposób fizyczny. Lubię leżeć z książką, czuć dotyk papieru i przewracać kolejne strony. Lubię także przyglądać się okładce, a po skończeniu lektury zamknąć ją od drugiej strony i w zadumie odłożyć ją na jej miejsce na półeczce. Z książką elektroniczną nic z tych rzeczy. Przewracanie stron to kliknięcie ekranu, a odłożenie na półkę to przycisk Home, zaś zakończenie lektury jest takie... bezceremonialne. Zwyczajnie plik się wyłącza. Zero w tym klimatu, tradycji...

Po powyższym akapicie pomyślicie zapewne, że jestem konserwatywnym polaczkiem nienawidzącym technologii. Zgadzam się, tak by to wyglądało, gdybym nie napisał nic więcej. Dlatego czas na sprostowanie. Nie będę rozwodzić się nad tym, jak cudowne są książki papierowe, bo o tym wszyscy już wiemy. Chciałbym przedstawić wam, jak z mojej perspektywy mają się ebooki.

Pierwszym problemem, który stoi na mojej drodze, jest oczywiście sprzęt. Ebook można odpalić na wszystkim - czy to na laptopie, czy na tablecie, czy na telefonie, ale najlepiej czyta się go na czytniku z technologią e-ink. Wiele razy rozważałem kupno e-readera, ale nigdy nie byłem do końca przekonany, dlatego plany spełzały na niczym. Pewnego razu zacząłem czytać coś na tablecie. Godzina... dwie... i nic. Czyta się całkiem nieźle, oczy nawet cienia dyskomfortu nie ujawniają, zatem czytamy dalej. Po dłuższym czasie doszedłem to wniosku, że czytało się w miarę wygodnie. Dlatego właśnie postanowiłem czytnika nie kupować. Po pierwsze, rzadko czytam książki elektroniczne (może z czytnikiem by się to zmieniło, ale nie zupełnie tego pragnę), a po drugie dodatkowy wydatek rządu kilkuset złotych nie jest na tę chwilę niezbędny.

Jak wspomniałem wcześniej, ebooków nie czytam często. Jakieś jednak poczytuję, skoro o tym piszę. Jakie? Otóż, jak się okazało, technologia XXI wieku umożliwiła mi naukę języków, co byłoby inaczej niemożliwe. Dostępność w Polsce lektur obcojęzycznych jest na opłakanym poziomie. W Empiku ceny takich książek są śmieszne, zamówienia zza granicy też do najkorzystniejszych nie należą. Co zatem może zrobić Avenix, który chciałby zapoznać się z anglojęzyczną pozycją, której nie jest w stanie zdobyć w papierze? Zdobyć ją w wersji elektronicznej... W formie ebooków przeczytałem już kilka książek po angielsku i szalenie mi się to podoba. Nie muszę kombinować, wyszukiwać, ściągać z Anglii... Pobieram i używam, dzięki czemu mogę w spokoju nacieszyć się lekturą i poprawić swój język.

Wreszcie, wspomnę tutaj o czymś, o czym mówić nie trzeba właściwie. Mobilność. Każdy posiadacz czytnika chwali sobie możliwość zabrania całej biblioteczki ze sobą, chwytając właściwie za kilkusetgramowe, płaskie urządzenie. Jest to naprawdę niezwykle wygodne. Ja natomiast korzystam z ebooków na telefonie. Ekran mam nie najmniejszy, a w autobusie międzygminnym jest zawsze taki ścisk że ledwo rękę od ciała mogę odsunąć, żeby słowa widzieć. Jadę zatem 30 minut w tłoku, zaczytując się w lekturze ze smartfona i podróż od razu staje się lepsza. A książka nie wyszłaby z takiej przygody bez szwanku...

Czas te moje luźne przemyślenia zebrać wreszcie do kupy. Jestem zdecydowanym zwolennikiem książek papierowych, ale nie odmawiam ebooków wielu zalet. Po pierwsze, co dla mnie jest najważniejsze, są łatwo dostępne i można je włączyć na każdym mobilnym urządzeniu, dzięki czemu nawet w obleganym autobusie jestem w stanie poczytać sobie co nieco. Ważne są dla mnie języki, a tylko w formie ebooka mogę czytać pozycje anglojęzyczne. Rzadko zdobywam papierowe pozycje, choć staram się niemal zawsze... Dodatkowym atutem jest to, że czasem wystarczy kliknąć w słowo, aby poznać jego tłumaczenie, co jak dla mnie jest strzałem w dziesiątkę. Dlatego jestem pewien, że książek elektronicznych używać będę, ale nigdy nie zastąpią mi fizycznie dostępnych lektur. Za czytnikiem na razie również oglądać się nie będę, chyba że kiedyś zdecyduję inaczej.


A co wy sądzicie o książkach papierowych i ebookach? Które, według was, są lepsze? Macie własny czytnik pozycji elektronicznych? Czy waszym zdaniem warto zastąpić papierowe książki cyfrowymi? Czekam na wasze odpowiedzi!
Udostępnij:

12 komentarzy:

  1. Nigdy przenigdy dla mnie wersja elektroniczna nie bedzie lepsza, kocham wersje papierowe. Dodatkowo od wersji elektronicznej bolą mnie oczy... Przeczytalam jedna cala ksiazke na czytniku i nigdy wiecej tego nie powtorze

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam i to, i to, ale stwierdzam, że wydania papierowe są sto razy lepsze - przy elektronicznych ciężko mi się skupić.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam mieszane uczucia, bo z jeden strony uwielbiam wersje papierowe. Z drugiej zaś strony, moje mieszkanie ma 20 m2 i fajnie móc się we własnym domu poruszać jak człowiek, a nie kluczyć między stosikami, np w poszukiwaniu zaginionego 4 dni temu kota. Z trzeciej zaś strony, istnieją (nie boję się tego napisać) książki, których po prostu nie da się czytać i co wtedy. Czytam więc i takie książki i takie i cieszę się, że nie muszę wybierać :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam Kindla, dlatego dość często staram się czytać e-booki. Książki po ang czytam na papierze, a na Kindlu zazwyczaj nowelki, których nie da się dostać na papierze lub nie chcę wydawać na nie pieniędzy. Książki papierowe tak szybko nie umrą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałeś, że nie sądzisz, aby wersje papierowe zostały kiedykolwiek całkowicie wyparte i niestety, ale nie moge się zgodzić. Świat idzie do przodu, a nowe pokolenia jezeli będą w ogóle czytać, to wydaje mi się że jednak wybiorą to co teraz się rodzi, ale za parę lat będzie normą, czyli czytniki! Sama jestem zwolenniczką papierowych wersji i za nic bym nie oddała przyozdabiających moje póki książek, ale to tylko taka moja mała dygresja co do samego poczatku Twojej notki.
    A co do całej reszty to zgadzam się z Tobą całkowicie i musze przyznać, że sama chciałam zakupić czytnik tylko i wyłącznie ze względu na przystępnośc anglojęzycznych lektur. Przepraszam bardzo, ale nie zapłacę 90 zł (!!!!) za angojęzyczne wydanie drugiej części Harrego Pottera i to jeszcze w wydaniu kieszonkowym. Przecież to jest jakaś kpina! Po za tym, jak sam wspomniałeś, dzięki e-bookowi można też zaoszczędzić czas na sprawdzaniu znaczenia słów, co również jest bardzo ważne.

    Bardzo dobra notka. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Nominowałam Cię do Liebster Blog Award
      http://subiektywniee.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award-1.html
      Jeżeli masz ochote wziąć udział to zapraszam :)

      Usuń
    2. Dziękuję! Chętnie wezmę udział :>
      Tak... Cena Harrego Pottera jest w Empiku zabójcza. Insygnia Śmierci kosztują 98 zł, przecież to jest chore - kto tyle za książkę da o.o

      Usuń
  6. Ołkej, no to tak. Przez lat kilka byłam zagorzałą przeciwniczką e-booków, wręcz mogłam organizować manifestacje i wiece jak na prawdziwego zacofanego polaczka przystało. ;) Zmiany w tym zakresie zaczęły się w zeszłym roku po pewnej prelekcji Krzysztofa Piskorskiego, bo to od niego dowiedziałam się o idei Bookrage'a. Uświadomiłam sobie, że są książki, których nigdy nie będę miała ze względu an ograniczenia finansowe i brak dodruków. I że są to nierzadko książki ciekawe. Gdzieś tam zaczęła kiełkować we mnie myśl, że może taki czytnik nie jest opcją najgorszą, że może kiedyś, coś... Zaczęłam ściągać e-booki i chomikować je na telefonie. Pewnego razu dostałam do recenzji e-booka właśnie (na wersję papierową mnie nie stać, koszt to ponad 50 zł) i to była kropla przepełniająca czarę - kilka dni ostrej walki oczu z ekranem smartfona uświadomiło mi, że to nie jest żadna droga.

    Posiadaczką czytnika jestem od kilku tygodni i wiem już, że nigdy nie zastąpi mi on prawdziwej książki. Jest fajny do noszenia notatek na uczelnię i czasem, żeby przeczytać coś niedostępnego. Ale nic poza tym. Do pociągu i tak zabieram papierową książkę, z kalkulatorem się nie pokochałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że wspomniałaś o tych notatkach. Po rzeczywiście w szkole czy na studiach można zginąć w gąszczu materiałów dodatkowych, a tuż kończy się aż zbyt szybko (jak się po pół książki na raz drukuje xD) dlatego super, że można je zgrać na czytnik i mieć ze sobą wszędzie w wygodnej postaci. To jest duży plus ebooków. Chociaż ja osobiście na tablet bym nie zgrywał bo nie jestem szczęśliwym posiadaczem e-readera.

      Usuń
  7. W sumie mam na ten temat podobne zdanie do twojego. Choć jestem zwolenniczką tradycyjnych książek, nie uważam ebooków za zło z czeluści piekła ;) Ma wiele zalet. Sama na swoim tablecie mam mnóstwo podręczników i zbiorów zadań z fizyki i matematyki, które dzisiaj są albo niemożebnie drogie, albo niedostępne. Podobnie z książkami obcojęzycznymi. Jednak czytanie na tablecie jest dużo bardziej męczące niż na czytniku, niestety. Może jak będę miała na zbyciu odpowiednią sumę pieniędzy, zainwestuję w e-readera, ale w najbliższym czasie raczej to nie nastąpi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Opisałeś zarówno zalety jednych i drugich, więc nie mam właściwie nic do dodania. Mogę się jedynie zgodzić z Tobą, bo również nie sądzę, żeby papierowe wersje kiedyś zostały wyparte. Spójrzmy prawdzie w oczy: dopóki my żyjemy i wolimy zwykłą, tradycyjną książkę, e-booki nie wygrają z nami :) Sama czytam i tak i tak, chociaż wolę ograniczać się z technologią - nie jestem zwolenniczką ściągania książek, a kupować w takiej wersji nie zamierzam. Mam kupioną, czuję zapach kartek, widzę, jak cudownie prezentuje się na półce, zagłębiam się w jej treść (oczy tak nie bolą) i przejeżdżam opuszkami palców po oprawie - nie da się tego opisać słowami. Ebooki nie zastąpią papieru, nie za mojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma opcji, żeby e-booki zastąpiły książki materialne. Osobiście nigdy nie zamieniłabym książki papierowej na elektroniczną. To jest całkiem spoko na jakiś lot samolotem, pociągiem, żeby nie nosić książek w plecaku. Ale one psują wzrok, boli po nich głowa i nie da się za długo czytać na takim czytniku.
    Pozatym zawsze znajdą się miłośnicy książek materialnych.

    OdpowiedzUsuń