21 lipca 2014

"Gra o Tron" George R. R. Martin

Pierwsza część serii "Pieśń Lodu i Ognia" została wydana w 1996 roku, aczkolwiek dopiero niedawno - za sprawą serialu realizowanego przez HBO - usłyszał o niej cały świat. Muszę przyznać, że długo wzbraniałem się i przed serialem, i przed książką, ale rosnące zainteresowanie historią nie dawało mi spokoju. W końcu przełamałem się i myślę, że sięgnięcie po "Grę o Tron" było jedną z moich najlepszych decyzji.

Po śmierci Jona Arryna król Robert wybiera się na daleką Północ, aby mianować lorda Winterfell - Eddarda Starka - nowym królewskim Namiestnikiem. Choć Robert nie zdaje sobie z tego sprawy, jego wygrzane już miejsce na Żelaznym Tronie jest bardzo niepewne. Wokół niego czają się osoby gotowe odebrać mu władzę. Tuż za Wąskim Morzem Viserys Targaryen knuje przeciw Uzurpatorowi, a sama żona Króla utrzymuje żywy związek z własnym bratem... Każdy, kto odkrywa tajemnice niepowołane dla jego uszu, musi zginąć. Już wkrótce kolejne spory i narastająca napięta atmosfera doprowadzą do wojny. A tymczasem... Nadchodzi zima. 

Gdy rozpoczynałem swoją przygodę z "Grą o Tron", byłem nieco przytłoczony tak znaczną ilością stron. Zastanawiałem się, co takiego zastanę na ośmiuset stronicach tej popularnej powieści. Już od samego początku byłem ciekaw świata przedstawionego. Zupełnie nowe kontynenty, interesujące miasta i królestwa, Mur oraz tajemnicze lasy i tereny "za końcem świata". Niby nic w tym niezwykłego, w wielu książkach fantastycznych przecież autorzy kreują własne uniwersa. Mimo wszystko, świat Martina został przedstawiony bardzo dobrze i szczegółowo (zamieszczono nawet stosowne mapki), co sprawia, że tworzy on świetne tło dla powieści. Co ciekawe, w świecie tym pory roku mogą trwać kilka lat, a teraz właśnie zbliża się zima, jakiej ludzie jeszcze nie doświadczyli...

Niezwykle spodobał mi się pomysł Martina na prowadzenie narracji. Narrator trzecioosobowy to zdecydowanie dobry wybór dla tak skomplikowanej książki fantasy, ale nie o tym chciałem wspomnieć. Bardzo wygodną sztuczką autora było pisanie kolejnych rozdziałów z punktu widzenia różnych bohaterów. Nie były to zatem rozdziały: pierwszy, drugi i trzeci, a np. Arya, Catelyn, Ned. Dawało to szerokie pole do popisu; przede wszystkim pozwalało na opisywanie zdarzeń i poczynań różnych postaci w tym samym czasie, lecz innym miejscu. Dzięki temu książka stała się bardzo wielowątkowa; czytelnik mógł śledzić poczynania praktycznie każdego z ważniejszych bohaterów.

Mimo tak dużej ilości stron, książkę czytało się naprawdę świetnie. Martin ma niezwykłą lekkość pióra, stąd miałem wrażenie, jakbym płynął przez opowieść, a kolejne strony przewracały się same. Fenomenem Martina jest to, iż tworzy on brutalnie prawdziwą historię. Nie ma tam miejsca dla bohaterów, którzy wytną w pień dwudziestu wrogów, nie ma tam głównych postaci, którym nie grozi żadne niebezpieczeństwo. W jednym z wywiadów pisarz powiedział, iż chce, abyśmy bali się o nasze ulubione postacie. Abyśmy obawiali się przewrócić stronę dalej, aby nie okazało się najgorsze... Muszę przyznać, że Martin jak najbardziej ten cel osiągnął. Dzięki rozbudowanemu językowi i dokładnym opisom miejsc oraz postaci sprawia on, że stajemy się częścią jego świata. Kolejnych bohaterów spotykamy niemalże namacalnie, poznajemy ich i zżywamy się z nimi. A potem ich głowa toczy się w strudze krwi.

Myślę, że każdy po przeczytaniu "Gry o Tron" niezwykle polubił ród Starków. Ned oraz Catelyn to naprawdę świetni, honorowi i uczciwi ludzie. Jak na Starków przystało, są również twardzi i zdecydowani. Bardzo polubiłem także Aryę, która nie jest wyniosłą księżniczką, a zachowuje się tak, jak i ja prawdopodobnie zachowywałbym się w jej wieku. W końcu miecz i błoto od stóp do głów nie są jej obce. Sansa jest przeciwieństwem Aryi, co sprawia, że niezbyt za nią przepadam. Jest to bardzo męcząca postać. Bran i Robb są dla mnie raczej obojętni. Najbardziej polubiłem jednak Jona Snowa. Same jego narodziny były skazą na honorze Eddarda, przez co nie było mu w życiu lekko. Zdecydował się przybrać czerń, za co jestem pełen podziwu. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam jego dalszą historię. Moją faworytką jest również Daenerys Targaryen. Jest wspaniałą bohaterką, której również - za sprawą brata - nigdy nie było lekko. Gdy wreszcie wydostaje się spod jego jarzma, ukazuje swoje prawdziwe oblicze.

Cóż, nie mógłbym i nawet nie spróbuję wyrazić swej opinii na temat wszystkich bohaterów, gdyż jest ich niesamowicie wielu. Większość czytelników stwierdza, iż postaci jest wręcz zbyt dużo i bardzo ciężko ich wszystkich zapamiętać. Z początku i mi pewne imiona umykały, niektórych nawet do samego końca książki nie rozróżniałem, ale myślę, że nie ma powodu do obaw. Bardzo szybko zapamiętacie imiona i rody najważniejszych postaci, a nie trzeba przecież znać każdej rycerzyny, która przewinie się przez historię. Myślę, że Martin poświęcił bardzo dużo czasu na kreację bohaterów, ponieważ zrobił to w mistrzowski sposób. Są to postacie z krwi i kości, a po jakimś czasie zaczynamy z zaciekłością śledzić ich przygody, z zapartym tchem przyglądamy się ich potyczkom, martwimy się o nie. To jest naprawdę interesujące i rzadko się zdarza, dlatego tym bardziej jestem pod ogromnym wrażeniem.

Myślę, że czas już na podsumowanie. Pierwsza część "Pieśni Lodu i Ognia" jest jedną z najlepszych książek, jakie miałem okazję czytać. Żałuję, że zwlekałem z nią tak długo. Fabuła "Gry o Tron" jest naprawdę skomplikowana, ponieważ jednoczesne działania wielu bohaterów przeplatają się ze sobą, dając rozmaite efekty. Ponadto, w książce doświadczymy wielu intryg snutych przez najprzeróżniejsze postacie; przez całą książkę nie wiadomo właściwie czego się spodziewać. Dużym atutem jest ciekawa narracja trzecioosobowa, opisująca w każdym rozdziale myśli i działania wybranego bohatera, oraz jego najbliższego otoczenia - w jakiś sposób te różne działania i interakcje musiały być przedstawione. Sądzę, że Martin świetnie wykreował świat oraz bohaterów. Z postaciami naprawdę można się zżyć, dlatego ich krzywda boli również i nas. Cóż... nie mogę się doczekać drugiej części serii. "Grę o Tron" oceniam na 9,5 na 10.

Udostępnij:

17 komentarzy:

  1. Kupiłam ją jakiś czas temu, bo powiedziałam sobie, że dopóki nie przeczytam to nie wezmę się za serial... jednak wiadomo - najpierw lecą książki do recenzji, potem moje własne, więc jeszcze nie miałam okazji się z nią zapoznać. W sumie różne opinie słyszałam, nawet takie, że ciężko się czyta i nie wciąga. Jednak ja nastawiam się na iną pozytywnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się czytało naprawdę przyjemnie, choć naprawdę długo - książka jest gruba a i czcioneczka mała xD Miałem dokładnie to samo postanowienie c: A teraz właśnie kończę pierwszy sezon ;p

      Usuń
  2. Miałam się kiedyś zabrać za Grę o Tron. Ale nie wiadomo co jednak mnie blokuje przed sięgnięciem po tą pozycję. Zobaczymy. Może w końcu się przełamię.

    Nie pamiętam recenzji książki, którą oceniłbyś słabo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że powinnaś się przełamać. Mnie też coś blokowało, zresztą często tak mam xD Ale jak się okazało, naprawdę warto.
      Oceniałem słabo wiele książek, ale naprawdę rzadko, bo po prostu sięgam po pozycje, których jestem pewien, iż spodobają mi się. Zawsze istnieje ewentualność, że się zawiodę, ale na szczęście nie doświadczyłem jej zbyt często XD Poza tym mam za mało czasu, żeby sięgać po pozycje przeciętne, które mają słabe opinie, kiedy przede mną piętrzą się stosy niezwykle wychwalanych pozycji, z którymi chciałbym się zapoznać ;p I najczęściej opinie innych w dużym stopniu pokrywają się z moją c:

      Usuń
  3. Jestem na dwusetnej stronie Gry o tron i czyta się świetnie i wyjątkowo szybko. Pewnie zawdzięczam to serialowi, z którym jestem na bierząco. I nie załuję, że njpierw obejrzałam - łatwiej połapać się w postaciach i wątkach. Pewnie gdyby ni to, że czytam jeszcze inne książki, bardzo szybko skończyłabym książkę Martina ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem właśnie na trzecim tomie i ciągle nie mogę wyjść z podziwu. Wyobraźnia Martina chyba nie zna granic! Czytając często opadała mi szczęka. Geniusz jedyny w swoim rodzaju!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dłuższego czasu kusi mnie sięgnięcie po "Grę o Tron", choć odczucia co do tego pomysłu wciąż mam mieszane. Jestem nieskalana serialem, o wersji papierowej też tylko słyszałam i wciąż zastanawiam się, czy historia opisywana na kartach tej książki przypadnie mi do gustu. Nie ma jednak chyba innej opcji, jak po prostu spróbować. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam "Grę o tron" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, zazdroszczę! Ja się planuję zabrać za to od dobrych dwóch lat, ale w każdej bibliotece jest zarezerwowana przez co najmniej 10 osób, a na kupno mnie nie stać :( Ale już coraz bliżej mojej kolejki, więc mam nadzieję, że naprawdę jest tak dobra, jak to ją wszyscy zachwalają :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kupiłam ją ponad rok temu i nadal leży nietknięta na półce:/
    Czas się za nią zabrać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam jak dotąd pierwsze 3 tomy, na pewno sięgnę po kolejne. Zdarzają się czasem momenty, które mnie nudzą (typu życie Sansy), ale faktycznie - Martin sprawił, że losy żadnego bohatera nie są pewne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Drugi tom "Nawałnicy Mieczy" jest dla mnie najlepszy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo, ja też właśnie przeczytałam Grę o Tron. jak dla mnie świetna historia, tylko akcja wolno się rozwija. Ciężko mi się ją niestety czytało, podobne odczucia jak do Władcy Pierścieni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym, ja też najbardziej polubiłam Jona Snowa! No i Aryę, a Sansa.. ugh.

      Usuń
  12. Mi się nie podobała, odłożyłam w połowie. Wiadomo jednak- o gustach się nie dyskutuje... ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam tylko pierwszy tom, ale bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Majstersztyk! Teraz jest jedną z moich ulubionych serii, a zaczęłam czytać właśnie dzięki serialowi, więc bardzo dobrze, że teraz zrobiło się tak głośno o książkach Martina. :)

    OdpowiedzUsuń