17 października 2014

"Grobowiec z ciszy" Tove Alsterdal

Życie Katrine nie układa się do końca po jej myśli. Po stracie pracy była dziennikarka wraca z Londynu do Sztokholmu, aby zająć się chorą matką, która trafiła do szpitala. W zapuszczonym i zaniedbanym mieszkaniu znajduje listy, w tym wezwania do spłaty długów, listy od komornika oraz... propozycję kupna tajemniczego domu za milion szwedzkich koron. Domu, o którym Katrine nie miała pojęcia. Czy stara rudera niezamieszkała od dziesięcioleci, położona w mieścinie daleko na północy Szwecji, jest warta swojej ceny? Kto jest w stanie dać za nią tak wiele? Katrine wyrusza zatem za koło podbiegunowe, aby odkryć swoje korzenie i dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie. W tym samym czasie, w sąsiedztwie tajemniczego domu, dochodzi do brutalnego mordu na starszym mężczyźnie. Czy obie sprawy są ze sobą powiązane?

O Tove Alsterdal nigdy nie słyszałem. Jest to ponoć autorka, która wstrząsnęła szwedzkim rynkiem wydawniczym, publikując swój pierwszy kryminał "Kobiety na plaży". Skandynawskie powieści kryminalne są w Polsce niezwykle popularne, ale osobiście nigdy nie miałem okazji po żaden sięgnąć. Gdy nadarzyła się okazja, aby zapoznać się z "Grobowcem z ciszy", uznałem że będzie to dobra okazja na zaznajomienie się z gatunkiem. Pozytywne opinie napływające zza granicy utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Czy jednak książka okazała się tak dobra, jak o niej mówią?

Już od pierwszych stron wiedziałem, że powieść ta będzie naprawdę skomplikowana i będzie wymagała skupienia się. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że dwie tak różne od siebie sprawy mogą się łączyć. Z jednej strony ktoś oferuje niebywale wysoką cenę za wiejską chatkę, z drugiej dokonuje się mord na niewinnym człowieku. Od początku byłem naprawdę ciekawy, w jaki sposób autorka poprowadzi całą historię. Muszę przyznać, że nie zawiodłem się. Już po chwili przeszłość rodziny Katrine zaintrygowała mnie na tyle, że wraz z bohaterką poszukiwałem klucza do rozwiązania zagadki. Mam jednak wrażenie, że "Grobowiec z ciszy" nie jest typowym kryminałem. Nie mamy tutaj głównej sprawy nad którą skupia się detektyw i jego świta. W książce tej głównym wątkiem jest jednak dążenie do odnalezienia swoich przodków i dopiero gdy wątek ten zostanie rozwiązany, cała akcja może ruszyć do przodu. Była to interesująca odmiana i w dużej mierze podobała mi się. Alsterdal umiejętnie zaplanowała całe śledztwo, trzymając nas w napięciu przez cały czas. Nawet, gdy pojawiały się odpowiedzi, rodziły one szereg kolejnych, jeszcze bardziej nurtujących pytań. Moim zdaniem obserwowanie w jaki sposób spośród wielu poszlak, fragmentów informacji i wypowiedzi osób dojść można do odkrycia sekretów sprzed dziesiątek lat było naprawdę interesujące. Mimo wszystko jednak, niektórym może nie odpowiadać to, że wątek stricte kryminalny został jednak zepchnięty na dalszy plan. Dodatkowo, niektóre momenty w książce nieco się dłużyły - nawet pomimo intrygującej tajemnicy - ale nie trwały one długo, a dawały nieco wytchnienia, aby spróbować lepiej ułożyć sobie w głowie elementy układanki.

To, co wyróżnia tę powieść spośród innych, to je wspaniały klimat. Alsterdal była w stanie stworzyć cudowną otoczkę dla swojej historii. Czytając książkę byłem w stanie poczuć atmosferę zwyczajnej, szwedzkiej wsi (a także sowieckiej Rosji). Dało się zauważyć specyficzny sposób mówienia mieszkańców Skandynawii, ich zachowanie, początkową nieufność, a potem aż nadmierną wylewność. Dzięki dość obszernym i interesującym opisom mogłem poczuć się tak, jakbym znalazł się tuż obok bohaterów i analizował z nimi wszystkie zdarzenia. Kolejnym zabiegiem, który przypadł mi do gustu, było opisywanie poczynań bohaterów drugoplanowych z ich punktu widzenia - między innymi byłego policjanta ze wsi, czy członków rosyjskiej mafii. Dzięki temu można było lepiej obeznać się w sytuacji i spojrzeć na nią niejako z góry. To, czego się obawiałem, to elementy historyczne, których mogło być dużo i mogły być dużo lepiej zrozumiałe dla szwedzkiego czytelnika. Na szczęście nie było źle, ale sądzę, że podstawowa wiedza jest potrzebna, aby lepiej zrozumieć sytuację rodziny Katrine. Naprawdę doceniam wkład, jaki autorka włożyła w napisanie książki wiarygodnej historycznie. Wymagało to zapewne wiele pracy.

Jeśli chodzi o bohaterów, do żadnego raczej się nie przywiązałem. Uważam jednak, że Katrine to inteligentna, sprytna i bardzo dociekliwa kobieta. Byłem pod wrażeniem tego, jak zaciekle dążyła do swojego celu. Jednocześnie była empatyczna i wyrozumiała, ale potrafiła też być stanowcza. Takie charaktery lubię, dlatego z chęcią śledziłem poczynania głównej bohaterki i nie irytowały mnie żadne jej zachowania. Myślę, że Katrine to dobrze wykreowana postać i byłbym skłonny uwierzyć, iż taka osoba naprawdę istniała. Co do reszty bohaterów - nie za bardzo ich nawet odróżniam, ponieważ mieli oni znikomy wkład w rozwój akcji, pojawiali się co jakiś czas, najczęściej jako towarzystwo do rozmów. Bardziej intrygowali mnie przodkowie Katrine - jej babka, dziadek, ciotka... 

Myślę, że "Grobowiec z ciszy" to dobra książka. Nie czytałem w życiu zbyt wielu kryminałów, ten jednak wyraźnie wyróżnia się spośród innych. Dla jednych wątek poszukiwania prawdy o rodzinie może być niezwykle interesujący, drudzy zaś uznają, że niepotrzebnie przysłonił on wątek kryminalny. Książka została nieźle napisana - czuć specyficzny klimat tamtych stron, autorka popracowała również nad historycznym aspektem powieści. Mimo, że nie jest to lektura, która mnie powaliła, to uważam ją za ciekawą propozycję nie tylko dla fanów gatunku. Polecam i oceniam na 7,5 na 10. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Fabuła bardzo mnie zachęciła. Uwielbiam skandynawskie kryminały i staram się przynajmniej zapoznać z większością autorów, więc mam nadzieję, że jakąś książkę tej autorki przeczytam :)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei przeczytałam całkiem sporo kryminałów, w tym naprawdę wiele skandynawskich:) Czuję się przekonana do tej książki, po którą niechybnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba jak mężczyzna lubi czytać, bo sama kocham to robić, a niestety wśród moich znajomych odmiennej płci czytanie to strata czasu:( przykre,ale niestety prawdziwe.. dobrze piszesz, nabrałam ochotę na tą książkę. Będę tu częściej zaglądać i zapraszam w wolnej chwili do mnie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się intensywnie kręcę wokół tej książki i nie ukrywam, że z każdą recenzją jestem nią coraz bardziej zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń