22 listopada 2014

Filmowo: Kosogłos part 1; Maraton Igrzysk Śmierci

Igrzyska Śmierci wychodzą regularnie co rok, na jesień. Dwa lata temu ukazała się pierwsza część, która zapoczątkowała moje wielkie uwielbienie dla trylogii Collins oraz dla książek antyutopijnych. Na drugą część czekać musiałem rok, tak samo zresztą jak na trzecią. I tak oto 21 listopada 2014 nadarzyła się niesamowita okazja. ENEMEF zorganizował Noc Filmową Igrzysk Śmierci w Multikinie. Trzy części kolejno po sobie, opowiadające historię, którą tak uwielbiam. Musiało zatem być wspaniale. Czy było? Było :)

Filmowo to seria wpisów, w której wyrażam się bardzo subiektywnie o różnych filmach, ekranizacjach, sequelach i tym podobnych. Nie nazywam tego recenzjami, bo notki te nie mają takiej formy, poza tym nie jestem znawcą i nie umiałbym obiektywnym okiem spojrzeć i ocenić xD Zaczynajmy zatem!

Igrzyska Śmierci. Pierwsza część chyba na zawsze pozostanie moją ulubioną. Jest naprawdę poruszająca, w miarę wierna książce i naprawdę świetnie się ją ogląda. Kolejne dziesiątki minut mijały tak, jakby ich nie było. Pierwszy film jest chyba najważniejszy, bo wprowadza nas w cały antyutopijny świat Collins; poznajemy bohaterów, z którymi przeżyjemy potem rebelię i upadek Kapitolu. W tej części nic nie wskazuje jeszcze na możliwość buntu i obalenia władzy, zatem poznajemy stolicę Panem w jej pełnej okazałości i dowiadujemy się, jak świat, w którym przyszło Katniss żyć, brutalnie wygląda.


Często oglądając Igrzyska zastanawiałem się skąd Collins miała tyle dobrych pomysłów i jak potrafiła je tak świetnie połączyć w całość. Szczerze - wymyśliłbym sto sposobów na śmierć na Arenie, ale zapoczątkowanie istotnych zmian przez garść jagód... To wymagało niebywałej wyobraźni. W filmie bardzo spodobała mi się kreacja Effie, Haymitcha oraz Snowa (którego nienawidzę, ale lubię, aha), Gale również był spoko, zaś do Katniss i Peety nie będę się przyczepiać, ale momentami mogło być lepiej. Irytowała mnie Prim, ale w kolejnych częściach się to zmieniło. A, zapomniałem o Cinnie oczywiście - wspaniała, bardzo pozytywna postać. I nieszczęsny Seneca. Zabawny był jego koniec :) Generalnie zatem film oceniam bardzo wysoko i zawsze będę do niego wracać. Moim zdaniem został on fantastycznie zrobiony.

W pierścieniu ognia. W drugiej części trylogii wszystko wkracza na nowy poziom. Snow osobiście grozi Katniss, jej television show z Peetą nabiera tempa i staje się coraz bardziej nakręcony, jednocześnie w dystryktach budzi się chęć walki, którą główna bohaterka próbuje dla własnego dobra stłamsić. Niestety - nie idzie jej. W filmie moim zdaniem bardzo ciekawe została przedstawiona ta ukryta walka o to, aby ludzie naprawdę uwierzyli w historyjkę o miłości. Po części był tu również poruszony wątek mediów - poszukiwania sensacji, którą widzowie pożerają później w całości. Co mnie poruszyło jednak bardziej, to jedność trybutów przeciw władzom Kapitolu, między innymi w trakcie show u Ceasara. Prowadzący był tak zagubiony, gdy każdy z osobna wyrażał się co najmniej niepochlebnie o pomyśle Ćwierćwiecza, gdy Katniss zmieniła się w Kosogłosa, gdy trybuci okazali, iż są jednym chwytając się za ręce. Coraz większa bezsilność Snowa i małe, celne ataki sprawiały mi dużą przyjemność xD Wreszcie arena - naprawdę ciekawy pomysł, w miarę dobrze zrealizowany, ale nie podobało mi się to aż tak bardzo. Chociaż muszę przyznać, że wysadzenie kopuły było bardzo zjawiskowe. Ogólnie rzecz ujmując Catching Fire lubię najmniej - odnosi się to zarówno do książki, jak i do ekranizacji. To, że lubię ten film mniej od innych, nie oznacza przecież, że jest zły. Po prostu mam dziwne odczucie, że ta część jest nieco gorsza od poprzednich. Denerwowały mnie ciągłe rozterki Katniss pod tytułem Gale vs. Peeta i - z początku - niezbyt podobał mi się pomysł powrotu na arenę, choć bądź co bądź wyszło nieźle.

Kosogłos cz. 1. Dochodzimy zatem do części posta, która chyba najbardziej was interesuje. Najnowsza ekranizacja trylogii Igrzysk Śmierci, tym razem opowiadająca część historii trzeciej części. Na samym początku muszę wam powiedzieć, że już spotkałem się z opiniami, że film jest bardzo słaby, że mało akcji oraz że polecieli na kasę, dzieląc film na dwie części. Zarzuty te są tylko po części prawdziwe, a co najlepsze, nie sprawiają one, że film jest gorszy. Bynajmniej. Już wyjaśniam. Ogólnie mam wrażenie, że książka (którą czytałem 2 lata temu, więc mogę się mylić) skupiała się nieco bardziej na emocjach Katniss. Twórcy filmu postanowili pójść tą właśnie ścieżką, tworząc film, który zawiera mniej pościgów i wybuchów, a więcej scen dość poruszających, ukazujących wewnętrzną walkę oraz rebelię na skalę kraju, która jest w stanie położyć kres autorytarnym rządom. Sceny, w trakcie których kręcone były "spoty" Katniss, były naprawdę przykre, głębokie i melancholijne - bardzo mi się podobały. Ponadto, duża część akcji filmu rozgrywa się w Trzynastym Dystrykcie, więc nie dziwne, że nie dzieje się aż tak dużo, jak w poprzednich częściach. Nie zapominajmy też, że twórcy podzielili Kosogłosa na dwie części, zatem nie musieli się spieszyć i upychać akcję gdzie się da, jak było w poprzednich częściach. Tym razem mogli w lepszy sposób ukazać inny aspekt trylogii Collins i mi to jak najbardziej odpowiada. Osoby, które nie czytały książki, albo przeleciały przez nią bez refleksji, zapewne będą narzekać i doszukiwać się powodów, dla których ten film był taki... nudny? Dla mnie jednak wszystko zostało zrobione świetnie, niektóre miejsca były tak zbieżne z moją wyobraźnią, że miałem wrażenie, jakbym już je widział (czego nigdy jeszcze nie doświadczyłem), bohaterowie zaś byli pełni i nie spłaszczono ich, moim zdaniem. Muszę przyznać, że byłem w szoku widząc Peetę w propagandzie Kapitolu. Zrobili go idealnie, przez co był on wręcz przerażający. Z każdym kolejnym spotem wyglądał coraz gorzej, ubrany w biały garnitur, śmierć i szaleństwo w oczach. Desperackie ostrzeżenie. Naprawdę mnie to zaskoczyło i poruszyło. Cóż, jeśli jeszcze coś przyjdzie mi na myśl, to dopiszę. Teraz natomiast warto sprecyzować, jak film ostatecznie oceniam. Co najmniej świetnie. Nie wiem, czy był on lepszy od 1 części; ciężko porównywać bo w Kosogłosie panuje inna atmosfera, inny był też zamysł reżysera. Myślę, że nie zawiedziecie się na ekranizacji, ale każdy ma inne gusta i to, co dla mnie może być zaletą, dla niektórych może okazać się znaczącą wadą.

Na koniec dodam jeszcze, że - jak wspomniałem - książkę czytałem na tyle dawno, ze wszystkie szczegóły uciekły mi z głowy, zatem film był odświeżeniem historii - nie porównywałem zatem zgodności, nie doszukiwałem się detali, jedynie oglądałem i napawałem się kolejną częścią. Przykre, że jeszcze cały rok przed nami, zanim pojawi się ostatnia część filmu. Jednocześnie smutne jest to, że będzie to właśnie ta ostatnia część ;_; Wszystko co dobre kiedyś się kończy... 
Udostępnij:

9 komentarzy:

  1. Mam oczywiście w planach ten film, nie mogę się doczekać, aż go obejrzę, tak jak reszty ekranizacji serii Niezgodna ;). "Igrzyska" i "Niezgodna" to dwie najlepsze dystopijne serie według mnie. A plakaty do "Kosogłosa" po prostu rewelacyjne...
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem jako książka Kosogłos wypadła najsłabiej, wiec i większych fajerwerków nie spodziewam się po ekranizacji, ale tak czy siak chętnie obejrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jak ja ci zazdroszczę tej nocy. Też chciałam pójść, ale musiałam się pakować i nie było czasu :( Ale i tak ją obejrzę, bo trylogię kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się film bardzo podobał - pierwsza część 'Kosogłosa' książki nie była zbyt obfita w szelakie akcje i bitewki, więc trudno jest spodziewać się tego w filmie :)

    Pozdrawiam, naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam wszystkie części, choć dla mnie druga jak dotąd jest najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja znam jedynie wersję książkową w całości, bo filmowo zatrzymałam się na pierwszej :) Ale z pewnością nadrobię moje zaległości!

    http://kulturka-maialis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie Kosogłos cz. 1 to dwugodzinny trailer właściwego Kosogłosa, którego zobaczymy dopiero za rok. Ale film na pewno nie jest słaby :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się Kosogłos baaardzo podobał :) Chyba wygrał z pozostałymi częściami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja w ostatnim poście wymieniałam wady tego filmu, ale nie powiedziałabym, że był nudny. Wręcz przeciwnie, w porównaniu do książki to... Bardzo mroczny, ogólne wykonanie bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń