10 stycznia 2015

Filmowo: Hobbit Bitwa Pięciu Armii

Jako fan Tolkienowskiego uniwersum, z ogromnym zainteresowaniem oczekiwałem ekranizacji Hobbita. Dużym zaskoczeniem była dla mnie decyzja o stworzeniu z tak krótkiej książki aż trzech filmów. Generalnie uważam to za dość irracjonalne - czy było to zagrywką czysto finansową, nie wnikam. W każdym razie przyjąłem do wiadomości, iż Hobbita przyjdzie mi oglądać trzy lata i postanowiłem wyruszyć w kolejną podróż do Śródziemia. Dwóch poprzednich części nie widziałem w kinie. Tak jakoś wyszło, nie pamiętam nawet dlaczego. Nie będę się za dużo rozpisywać na ich temat. Generalnie pierwsza część naprawdę mi się spodobała. Wszystko zostało zrealizowane w dość ciekawy, nieprzekombinowany sposób. Prawdopodobnie podchodzę do tego dość mało krytycznie, ale powrót do świata hobbitów, elfów, krasnoludów i czarodziejów był dla mnie gratką. Oprócz kwestii fabularnych nie można nie zwrócić uwagi na jakość filmu. Cudowny, porażająco piękny świat, żywe, nasycone kolory. A dodatkowo - nieco humoru, nieco dramatyzmu, trochę akcji. Nie ma co narzekać, film naprawdę dobry. 

Co do drugiej części mam nieco więcej wątpliwości. Od razu mówię, ze widziałem ją na tyle dawno, że nie jestem w stanie przytoczyć szczegółowych przykładów i opinię opieram na tym, co zapadło mi w pamięć. Generalnie od samego początku miałem wrażenie, że w drugiej części filmowej trylogii fabuła jest nie ta, co być powinna. Kilka szczegółów zostało zmienionych, wiele innych zaś dodano znikąd. Czy uważam to definitywnie za minus? Generalnie wizja reżysera jest całkiem ciekawa, ale nie wiem czy ma sens rozciąganie historii na trzy filmy tylko po to, aby umieścić w nich połowę swoich własnych pomysłów. Zawiodłem się nieco odnośnie scen w lesie. Wyszło to dość psychodelicznie i komicznie, co mi osobiście się nie spodobało. Poza tym ucięli tam dużo ciekawych scen; zastanawiałem się na przykład jak przedstawią przeprawę przez rzekę. Surprise - nie ma przeprawy przez rzekę! Mimo wszystko film nie był zły i oglądało się go dość przyjemnie.

Dochodzimy nareszcie do Bitwy Pięciu Armii. Jest to ostatnia część, dlatego postanowiłem nie zmarnować okazji i wybrać się na projekcję 3D do kina. Przed seansem naczytałem się bardzo wielu negatywnych opinii, dlatego poszedłem z nastawieniem, że nie ma co liczyć na majstersztyk, raczej na ciekawe widowisko, pełne efektów specjalnych. Prawdopodobnie też dlatego właśnie film mi się podobał. Z rozpaczą patrzyłem jak upływają kolejne minuty - ostatnie już w świecie Śródziemia, prawdopodobnie na dość długi czas. Film był pełen scen bitewnych, co mi osobiście przypadło do gustu. Zwróciłem jednak uwagę na to, jak mało było dialogów, interakcji między bohaterami. Działa to na niekorzyść filmu, ale z drugiej strony co tu dużo gadać na polu bitwy. Niestety, wiele efektów było już przesadzonych, a czasem sceny dramatyczne i poruszające wyszły dość komicznie. Nie trzeba wspominać nawet o Legolasie, który pokonał grawitację i pofrunął po walącym się moście. Podobnie w trakcie walki między Azogiem a Thorinem, ork spokojnie stał i patrzył na to, jak krasnolud odchodzi z kry rzucając mu kamień, który miał go ściągnąć na dno. Było to co najmniej dziwne. Mimo wszystko w filmie pojawiły się sceny, który roztopiły moje zlodowaciałe, zimne i nieczułe serce i za to chwała Jacksonowi.

Może wspomnę co nieco o efekcie 3D. Generalnie nie lubię tej technologii i nigdy nie chodzę do kina na projekcje tego typu, ale tym razem postanowiłem inaczej. Czy żałuję? Nie, ale jednocześnie jeśli miałbym iść na Hobbita jeszcze raz, to zdecydowałbym się na 2D. Czemu? Przestrzenność rzeczywiście była widoczna, ale przejawiała się ona jedynie w głębi obrazu. Mam na myśli to, iż postacie na pierwszym planie niejako wystawały z tła, a nie zlewały się z nim. Mimo wszystko jednak minusów jest nieco więcej. Po pierwsze zakładanie okularów, po drugie szkiełka w nich są tak małe, że czułem się, jakbym miał ograniczone pole widzenia. Wystarczyło przechylić nieco głowę, aby ekran wychodził poza zasięg szkiełek. Poza tym technologia 3D nie jest zbyt komfortowa dla oczu, co niestety dało się odczuć, dlatego też ani nie zachęcam, ani nie odradzam.

Generalnie cała trylogia była naprawdę interesująca i cieszę się, iż miałem szansę powrotu do tego cudownego uniwersum. Z drugiej strony jednak nie mam wątpliwości, że Hobbit nie dorównuje Władcy Pierścieni. "Bitwa Pięciu Armii" to dobry film, warty obejrzenia, ale wielu z was może zawieść. Niektóre momenty były świetne, inne wręcz przeciwnie. Oceniam go na 7 na 10. A czy wy oglądaliście trzecią część filmowej trylogii Jacksona? Co wam się podobało, a co byście zmienili? Jak oceniacie Hobbita?
Udostępnij:

8 komentarzy:

  1. Byłem na ostatniej części Hobbita i mam co do niego mieszane uczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie jestem przekonana do ''Hobbita''... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero niedawno wkroczyłem w uniwersum stworzone przez Tolkiena (przeczytałem wreszcie Hobbita ;)), i jestem po seansie pierwszej części ekranizacji Hobbita, jutro chyba obejrzę drugą, bo koleżanka pożyczyła mi DVD :D Mam nadzieję, że zdążę jeszcze wybrać się do kina na trzecią ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzecia część ekranizacji Hobbita jeszcze przede mną.
    Dalej nie ogarniam, jak z takiej malutkiej książeczki zrobili 3 części.
    No ale hajs się zgadza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałam dwie pierwsze części i oczywiście trzecią też obejrzę, bo nie wyobrażam sobie, bym nie obejrzała finału, jednakże muszę przyznać, że rozwleczenie całej tej całkiem niewielkiej książki na trzy filmy to przesada i dlatego trochę boję się "Bitwy Pięciu Armii"... No ale zobaczymy - oby okazał się przynajmniej na tyle wciągający jak poprzedniczki :)

    http://faaantasyworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam na wszystkich częściach i jak dla mnie wszystkie były epickie. Przeniosły mnie do innego świata, świata fantasy, w którym chciałabym zostać, a tego oczekuje od genialnej produkcji. Ponadto po wyjściu z kina nadal tkwiłam w Śródziemiu. Ogólnie "Hobbit" wywarł na mnie ogromne wrażenie i na pewno nigdy o nim nie zapomnę. Osobiście nic bym nie zmieniła, być może mogłoby być nieco więcej o kluczowych postaciach,ale poza tym nie mam reżyserowi nic do zarzucenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam, że największym problemem tego filmu jest denny humor i takie ujęcie w stylu kina familijnego. Szkoda, bo wyszła z tego trochę groteska. Masz rację - do Władcy Pierścieni temu filmowi naprawdę daleko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jakoś nie mogę się zebrać żeby obejrzeć wszystkie części. Książkę znam i dziwi mnie to rozciąganie na trzy filmy. Może kiedyś obejrzę, ale jeszcze nie teraz ;-)

    OdpowiedzUsuń