03 marca 2013
Witajcie! Jak wiecie, po skończeniu każdej serii podsumowuję ją w jednym poście. Opisuję to, co podobało mi się najbardziej oraz to, co nie przypadło mi do gustu, oceniam bohaterów oraz ich poczynania. Jest to dość luźna forma wypowiedzi, trochę schematyczna, ale dzięki temu mogę wszystko zgrabnie przedstawić. Dzisiaj postanowiłem podsumować "Opowieści z Narnii". Zaczynamy.
Clive Staples Lewis to brytyjski pisarz urodzony w 1898 roku w Belfaście w Irlandii Północnej. Zmarł w Oxfordzie w 1963 roku. Jako autor książek, napisał bardzo znaną serię fantastyczną "Opowieści z Narnii", w której to odnaleźć można wiele motywów biblijnych. Spowodowane jest to zainteresowaniami Lewisa w zakresie teologii i filozofii; wydał on bardzo wiele lektur z tej dziedziny. Brytyjczyk był przyjacielem innego znanego powieściopisarza, J. R. R. Tolkiena. Razem z kilkoma innymi pisarzami należeli do grupy Inklingów, gdzie rozmawiali o literaturze.
Seria "Opowieści z Narnii" składa się z 7 części. Są to kolejno:
1. Lew, Czarownica i Stara Szafa
2. Książę Kaspian
3. Podróż Wędrowca do Świtu
4. Srebrne Krzesło
5. Koń i Jego Chłopiec
6. Siostrzeniec Czarodzieja
7. Ostatnia Bitwa
Kolejność czytania książek to kwestia sporna. W tym przypadku decyduje data wydania a nie kolejność wydarzeń. Czy jest to błąd? No cóż, czytałem właśnie w takiej kolejności jak podana jest powyżej i nie przeszkadzało mi to, że zdarzenia są dość nie po kolei. Mimo wszystko jednak dziwne, że przedostatnia część powinna być pierwsza ale gdyby tak było, to odnalezienie przez Łucję magicznej szafy nie byłoby już tak emocjonujące, gdyż znalibyśmy świat Narnii z czasów jej stworzenia. Dlatego też proponuję czytać w takiej kolejności, w jakiej zostały wydane.
Opis fabuły. Każda z części serii "Opowieści z Narnii" opisuje historię innych postaci w zupełnie innym czasie. Pierwsze dwa tomy to opisy przygód Piotra, Zuzanny, Edmunda i Łucji. Gdy poznają oni magiczny świat przechodząc przez szafę w domu profesora nie wiedzą, że odmienią losy Narnii na zawsze. Wracają oni potem do krainy, w której minęło tysiąc lat, aby znów stawić czoło niebezpieczeństwu. W "Podróży Wędrowca do Świtu" poznajemy kuzyna głównych bohaterów, Eustachego, który wraz z Łucją i Edmundem przenosi się na pokład statku Kaspiana, aby z nim dopłynąć na "koniec świata" do krainy Lwa Aslana. Mimo wielu niebezpieczeństw wytrwale dążą do celu. Kolejne tomy są inne od wszystkich. Jedne z nich przedstawiają dalsze losy Narnii, inne zaś opowiadają historie, które zdarzyły się przed lub w trakcie panowania Piotra, Zuzanny, Łucji i Edmunda na Ker-Paravelu. "Srebrne Krzesło" to historia uwolnienia syna Kaspiana, jedynego następcy tronu Narnii. "Koń i jego chłopiec" ukazuje dramatyczną ucieczkę z ziem obcego państwa do Narnii pewnego chłopca, nie znającego swojej przeszłości, oraz mówiącego, narnijskiego konia. "Siostrzeniec Czarodzieja" to przedstawienie początków Narnii, ale także ukazanie innych światów i metafora zła ukryta w Czarownicy. "Ostatnia bitwa" zaś to końcowe starcie z siłami zła, metafora sądu ostatecznego i końca świata, oraz poruszające i niesamowite zakończenie serii.
Pomysł na fabułę. Jedyne co mogę napisać to to, że fabuła jest nie z tej ziemi. Uważam, że sam pomysł wykreowania takiego świata jest niesamowity, a sposób w jakie zrobił to Lewis jest mistrzowski. Przede wszystkim podoba mi się to, że możemy śledzić po kolei losy świata na przestrzeni tysięcy lat, co tom poznawać nowych bohaterów, nowe stworzenia i mieć do czynienia z nowymi zagrożeniami, dzięki czemu każda część jest świeża i wnosi coś nowego do serii. W "Opowieściach z Narnii" bardzo dobrze widać motywy religijne, które autor plótł do fabuły. Uważam, że jest to naprawdę ciekawe. Prawdę mówiąc, nie zauważyłem ich czytając pierwszą, czy drugą część. Dopiero gdy na internecie poczytałem opinie, mówiące o zbyt wielu wątkach religijnych, sam zaczałem je zauważać. Nie chcę zdradzać jakie to są, ale naprawdę jest ich od groma, tak jakby autor przetworzył naszą religię na Narnię. Moim zdaniem nie jest to wada lektury a właśnie zaleta. Ciekawie jest przeczytać historię zupełnie innych ludzi, innego Boga, wiedząc, że wszystko odwołuję się do naszego świata. Poza tym, pod koniec trzeciej części Aslan wyraźnie zaznacza, że w świecie ludzi nosi po prostu inne imię.
Bohaterowie. Jest ich w książce naprawdę dużo i przewijają się przez wszystkie części. Nie dziwię się, przecież zwierzęta jak i ludzie nie żyją po tysiąc lat. Pamiętam, że bardzo zawiodłem się na serii, gdy dowiedziałem się, że Zuzanna i Piotr nie będą mogli wrócić do Narnii już nigdy więcej. Mimo wszystko jednak pocieszyłem się Edmundem i Łucją, którzy wzięli ze sobą swojego kuzyna Eustachego, którego szczerze znienawidziłem od pierwszych stron książki. Gdy przeczytałem, że tylko Eustachy będzie mógł powrócić do Magicznego Świata, zrezygnowałem z kontynuowania serii, gdyż uznałem, że nie będzie już taka sama. Jak dobrze, że w tym błędzie nie trwałem długo. W kolejnych częściach Eustachy stał mi się obojętny, momentami nawet go lubiłem. Każdemu przecież warto dać szansę. Jego przyjaciółka Julia, choć nieco arogancka, jest bardzo odważna i przepadam za nią.
Ale zacznijmy może od początku serii. W pierwszej części, gdy wszyscy czworo z rodzeństwa mogli odkryć i podróżować po Narnii, był tam wśród nich jeden, zdrajca. Tak, Edmund. Na początku dosłownie go nienawidziłem, za to, że tak kłamał, doprowadzał wszystkich do furii a na koniec uciekł do Wiedźmy żeby zjeść jakieś słodycze. Szczęśliwie, chłopak zrozumiał swoje złe czyny i przeszedł dużą metamorfozę, stał się odważny i prawdomówny jak każdy szlachetny rycerz (i król). Jeśli chodzi o resztę rodzeństwa, byli oni właściwie tacy sami, dobrzy, ufający sobie i innym, waleczni, odważni. Chodź mimo wszystko trzeba przyznać, że Łucja była niesamowicie łagodna, miłosierna i kochała wszystkich i wszystko, co czasem było zresztą irytujące.
Nie można zapomnieć, że "Opowieści z Narnii" to nie tylko Piotr, Zuzia, Edmund, Łucja i ich kuzyn. W kilku innych częściach pojawili się zupełnie inni bohaterowie o których warto napisać. Szczególnie spodobała mi się historia Szasty, prostego chłopaka, który ucieka na Narnijskim Koniu z podłego kraju, w których chciano go sprzedać z pieniądze okrutnikowi. Po drodze spotyka dziewczynę, która podobnie jak on, ucieka od dawnego życia w poszukiwaniu szczęścia. Tak oto razem wyruszają naprzód do Narnii, ale po drodze spotyka ich naprawdę wiele wypadków... Szasta to dość specyficzna postać. Podoba mi się w niej przede wszystkim waleczność i chęć zmienienia swojego życia. Na jego miejscu, podjąłbym dokładnie taką samą decyzję. Chłopak również przychodzi przemianę. Z szarej, domowej myszki, zmienia się w odważnego rycerza, który rusza pod koniec książki na wojnę! Jego przyjaciółka natomiast, Arawis, potwornie mnie irytowała, za każdym razem gdy tylko się odzywała. Czemu? Z początku traktowała bardzo pobłażliwie Szastę, nie dając mu dość do słowa, sama podejmowała decyzje, wręcz lekceważyła go i obrażała. Za to naprawdę ją znienawidziłem. Na szczęście takie zachowanie nie trwa długo, dziewczyna przekonuje się do swojego przyjaciela i dopiero wtedy ją zaakceptowałem. Mimo wszystko jednak, nie żywię do niej znacznej lubości...
Jeszcze kilka postaci, o których trzeba napisać. Gdyby nie oni, być może nie byłoby Narnii (a z pewnością nie byłoby w niej zła...). Są to Digory, Pola oraz wuj Andrzej. Dzieci, które poznały się w trakcie wakacji w Londynie nie wiedzą, że ich cały świat zmieni się przez... pierścienie. I rzeczywiście, już kolejnego dnia znajomości, podłość i podstępność Andrzeja sprawia, że dzieci wpadają w duże tarapaty w innym wymiarze. Na każdym kroku, wuj odkrywał swoje kolejne negatywne cechy. Gdy o nim myślę, zaciska mi się pięść. Jak można posłać dzieci na pewną śmierć ze strachu o swoje życie?! Jak można być tak podstępną żmiją, aby bez wiedzy Julii wręczyć jej przedmiot, który zmieni jej życie? Ponadto, Andrzej niejednokrotnie udowodnił, jak pustym jest człowiekiem. Gdy do Londynu przybyła Wiedźma, służył jej bez mrugnięcia okiem, wcześniej pijąc całą butelkę alkoholu... A w Narnii zachował się gorzej niż żyjące tam zwierzęta. Szczerze go nie cierpię.
Na szczęście dzieciom nic się nie stało, dzięki wytrwałości Digory'ego oraz pomysłowości Poli. Bardzo polubiłem ich, choć nieco nierozważne było ze strony chłopaka dotykanie czegoś, czego nie powinien co poskutkowało uwolnieniem się kogoś naprawdę groźnego. Mimo wszystko naprawił swoje błędy i nie dał się skusić przez zło, dlatego sam Aslan mu wybaczył.
Język i styl pisania. Pierwszą część serii zacząłem czytać w języku angielskim i przyrównałem ją do części polskiej, dlatego z przekonaniem mogę powiedzieć, że autor pisze bardzo prostym językiem, typowym dla książek dla dzieci i młodzieży. Nie trzeba się skupiać na lekturze czy odnajdowaniu znaczenia trudnych słów, zwyczajnie można dać się wciągnąć do świata Narnii.
Bardzo podoba mi się to, że Lewis pisze tak, jakby Świat Magii istniał naprawdę, tak, jakby autor przyglądał się wszystkim zdarzeniom z boku i opisywał je na żywo. Nie rzadko przecież mówił np. "Gwiazdy w Narnii są o wiele większe niż te w naszym świecie", tak, jakby patrzył na nie i mówił nam o nich. Pojawiło się o wiele więcej takich zwrotów, ale nie będę ich teraz przytaczać, wystarczy, że sami zaczniecie czytać, a dowiecie się o czym mówię.
Uważam, że wybór narratora trzecioosobowego, wszechwiedzącego to strzał w dziesiątkę. Bardzo często Lewis objaśnia nam niektóre rzeczy, zachowania bohaterów czy ich wypowiedzi pozornie wyrwane z kontekstu odwołując się do zdarzeń z przeszłości, o których przeciętny czytelnik nie pamiętał lub nie miał prawa wiedzieć. Mimo, że nie przepadam za narracją trzecioosobową, w "Opowieściach z Narnii" nie wyobrażam sobie innej.
Dodam jeszcze, że Lewis opisuje Narnię w bardzo ciekawy sposób. Mimo, że jego opisy są naprawdę długie (choć jednak nie zawsze) to wciągają swoją prostotą i pięknymi słowami. Gdy czytamy kolejne linijki ukazujące tańczące z bohaterami drzewa, szumiąc o historiach z lat ubiegłych, czy przedstawiające driady wyłaniające się z krzewów różanych, całą tę magię mamy przed oczami i jesteśmy w stanie się nią zachwycić ufając swojej wyobraźni. To jest zdecydowanie plus!
Opinia końcowa. A więc co mi pozostaje jak nie polecić wam tę serię? Z pewnością każdy was o niej słyszał, ale nie każdy doczytał do ostatniej części a uważam, że naprawdę warto, gdyż pan Lewis na każdym kroku zaskakuje pomysłowością. W każdej części pojawiają się inne postacie, inne miejsca i czas stąd każdy tom jest odmienny i wnosi coś nowego. Poza tym kraina Narnii jest opisana w sposób prosty i mimo długich opisów, język autora sprawia, że czujemy się tak, jakbyśmy byli tuż obok bohaterów i przyglądali się całemu zdarzeniu sami. No cóż, oceniam na 9 na 10 i mam nadzieję, że wy również zechcecie poznać dalsze losy Magicznego Świata!
Kilka lat temu z zapartym tchem pochłaniałam tę serię, nawet po kilka razy w roku. Teraz również chętnie bym do niej wróciła, jednak na chwilę obecną czasu brak.
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że przynajmniej w wakacje znów uda mi się zagłębić w magiczny świat, który stworzył dla nas pan Lewis.
Mam jeden problem z tą serią. Albo raczej dwa. Nie wiem w końcu jak to czytać, czy tak jak chciał autor czy tak jak leci wydaniami. I uwielbiam Edmunda a tak mało go jest...
OdpowiedzUsuńUsiłowałam kiedys czytać tę serię, nawet zmordowałam pierwszy tom, ale jak dla mnie filmowa ekranizacja jest zdecydowanie lepsza...
OdpowiedzUsuńZ ,,Opowieściami z Narnii" mam tak, że wolę film niż książkę. Nie wiem dlaczego...
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czwartej części, a kolejne czekają na półce... A cały pakiecik swoje odleżał... 10 lat!
OdpowiedzUsuń