13 sierpnia 2013
Orson Scott Card to pisarz znany wszystkim fanom fantastyki. Jedną z jego najpopularniejszych dzieł jest "Gra Endera". Książka, niezaprzeczalnie, była i jest fenomenem na skalę światową. Opowieść o Andrew była jednak tylko wstępem do niezwykłej sagi, z jaką mam przyjemność się zapoznać. "Mówca umarłych" do drugi tom i pod niektórymi względami nawet lepszy od pierwszego.
Od wojny z robalami minęło 3000 lat. Większość planet, na których warunki sprzyjają życiu, zostały już podbite przez ludzi. Mieszkańcy Ziemi odkryli jednak, że wciąż nie są w kosmosie sami - na jednej z zamieszkałych przez Kolonię planet rozwijają się prosiaczki, inteligentne i chętne do nawiązania kontaktów istoty z własnym językiem i kulturą.Właśnie tam udać się musi Mówca Umarłych. Co odkryje?
Zaraz po przeczytaniu opisu drugiej części zmartwiłem się, że mój ulubiony, główny bohater, umarł tak dawno temu, że słuch o nim zaginął. Pomyślałem wtedy, że bez niego będzie to zupełnie inna saga. Nie musiałem przejmować się tym długo. Książka jest zdecydowanie inna od pierwszej części i można to zauważyć praktycznie na samym początku. Nie ma tam wojen, bitew i innych konfliktów. Nasz przyjaciel jest już dorosłym i doświadczonym przez życie człowiekiem, choć pozostał w nim młodzieńczy zapał i podejrzliwość. Card spojrzał na ten futurystyczny świat od innej - bardziej spokojnej i psychologicznej strony. Na samym początku powieści poznajemy nowych bohaterów mieszkających na Lusitanie. Praktycznie do samego końca będziemy zgłębiać ich problemy, doszukiwać się zatajonych faktów aby wreszcie rozwikłać przyczyny śmierci dwóch badaczy prosiaczków. Zdziwiłem się, że pomysł na fabułę może być tak dobry. To zupełnie inny pomysł niż ten z "Gry Endera". Tutaj rozgrywa się prawdziwy dramat ludzki, a Mówca Umarłych przybywa, żeby go załagodzić i przy okazji poznać tajemnice, które i nam zamieszają w głowach.
Wyjątkowość fabuły i pomysłu są niezaprzeczalne. Czy jednak świat przedstawiony spełnia nasze oczekiwania? Nieraz natknąłem się na to, iż autor fantastyki nieśmiale wprowadza swoje pomysły, przez co świat jest dość zwyczajny, z dodatkowymi tylko gadżetami. Card pisał swoją książkę wiele lat temu, stąd nie znał urządzeń takich jak laptop, czy smartphone, a mimo to w jego świecie mamy niespotykane wynalazki i rozwiązania nauki, takie jak przemieszczanie się z prędkością światła i ansibl (maszyna umożliwiająca natychmiastową komunikację między planetami, zdecydowanie szybszą niż światło). Motywy fantastyczne w książce są zdecydowanie odczuwalne - obce istoty (prosiaczki, robale oraz Jane), wieloletnie podróże kosmiczne (trwające subiektywnie kilka dni), nowo odkryte planety, tak odmienne od naszej, instytucje międzyplanetarne, kosmiczne prawo... Długo by wymieniać. Naprawdę można poczuć się jak w przyszłości, co jest ogromnym plusem.
W "Mówcy Umarłych" nie spotkamy już bohaterów z pierwszej części. Wszyscy przeminęli wraz z czasem. Tylko dwoje z nich znalazło sposób na przeskoczenie trzech tysięcy lat. Ender i jego siostra to - moim zdaniem - najlepsze postacie z "Gry Endera". Dopełniają się idealnie, nie mogą bez siebie żyć i są naprawdę ciekawie opisani, wykreowani. Oboje mają drugie życie - gdy zmieniają się w Demostenesa i Mówcę Umarłych, potrafią dyktować ludźmi, jak tylko zechcą. Są naprawdę wpływowi a jeden wykorzystuje to, co napisze drugi, wspierając publicznie swoje racje. Jest to przede wszystkim rodzina z dość smutną przeszłością, której losy chcemy poznawać tak, jak chcieliśmy to robić wcześniej. Mimo, że są starsi, nadal poruszają nasze serca.
Warto jednak zwrócić uwagę na nowych bohaterów. Są to zwykli ludzie, a każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Dawno nie widziałem tak dobrze stworzonych postaci. Ich historie, zawiązane intrygi, tajemnice, które powoli wychodzą na jaw; to sprawia, że mamy kontakt z prawdziwymi ludźmi, a nie wytworem wyobraźni Card'a. Bohaterowie żyją, oddychają, są zdolni do kłamstw w imię idei, zatajanie, ranienie najbliższych i skruchę. Bardzo polubiłem ich wszystkich i chciałbym o nich czytać więcej, więcej, ile się da. Dlatego cieszę się, że trzecia część sagi również będzie opisywać poczynania Endera na planecie Lusitania.
Cieszę się, że autor w drugiej części sagi skupił się bardziej na ludzkich problemach oraz na roli Mówcy Umarłych. Nie brakowało mi wojen i strategii, nie tęskniłem też za starym Enderem. Nowi bohaterowie byli bardzo przekonujący i niezwykle wciągnąłem się w ich świat, problemy i tajemnice. Card świetnie poprowadził akcję nie zdradzając właściwie niczego, aby na koniec zaskoczyć nas co nie miara... Ciężko napisać recenzję tak dobrej i rozbudowanej książki. Jest naprawdę wiele świetnych wątków, o których nawet nie wspomniałem, dlatego sądzę, że każdy zwyczajnie powinien sięgnąć po "Mówcę Umarłych" aby przekonać się samemu że warto. 10 na 10.
Fabuła mnie zaskoczyła, na prawde orginalna. Po twojej recenzji mam smaka na obie częsci :)
OdpowiedzUsuńŁał, baaardzo zachęcająca ta Twoja recenzja :D A i fabuła i okładka mi się podobają, więc dodaję do listy must read :)
OdpowiedzUsuńO kurdełe, dobra ta książka, jak widzę!
OdpowiedzUsuńMoże i warto przeczytać, muszę to sprawdzić. :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć. ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio "Grę Endera" i jestem nią zachwycona. Zastanawiałam się poważnie czy czytać następne części - co jeśli bym się rozczarowała? Dzięki Twojej recenzji widzę, że moje obawy nie mają racji bytu, dzięki!
OdpowiedzUsuń