01 listopada 2013
"Dom Tajemnic" to pierwszy tom młodzieżowej serii fantasy napisanej wspólnie przez dwóch Amerykanów, Chris'a Columbusa oraz Ned'a Vizzini. Columbus to reżyser filmowy, znany z takich filmów jak "Kevin sam w domu", "Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodzieje pioruna" oraz dwóch pierwszych części serii "Harry Potter". Vizzini zaś to popularny pisarz książek młodzieżowych. Osiągnął duży sukces publikując m.in. "It's Kind of a Funny Story", czy też "Be More Chill". Najnowsze dzieło obu autorów zostało wydane w kilkunastu krajach, w tym - dzięki wydawnictwu Znak - również i w Polsce.
Brendan, Eleanor i Kordelia wyprowadzają się z rodzicami do starego domu, zbudowanego przy luksusowej ulicy z widokiem na most Golden Gate. Cała rodzina jest zachwycona wnętrzem budynku, wielką biblioteczką z drogocennymi książkami, nowoczesną kuchnią i wieloma piętrami wraz z poddaszem. Nie mają jednak pojęcia, co w domu zmarłego pisarza na nich czyha. Staruszka, która na śmierć przestraszyła Brendana kilka dni wcześniej, pojawia się niespodziewanie z ciastem na przywitanie nowych sąsiadów. Niestety, ta sama osoba już wkrótce doprowadzi do magicznych, ale tragicznych wydarzeń.
Po książkę "Dom Tajemnic" sięgnąłem bardzo chętnie, aczkolwiek z lekką rezerwą. Już od początku zauważyłem schemat, który powoli zaczyna mnie męczyć. Rodzeństwo wprowadza się do starego domu, który zmienia ich życie... Miałem szczególną nadzieję, że autorzy postarają się wyjątkowo dobrze rozwinąć fabułę, abym nie czuł się tak, jakbym historię Walkerów już skądś znał. Ku mojej uciesze, wszystko potoczyło się drastycznie inaczej, niż bym się spodziewał. Gdy zaczęły dziać się niewyjaśnione rzeczy, nie byłem do końca pewien, co się dzieje. Dżungla? Łowcy czarownic? Gdy ni stąd ni zowąd pojawił się brytyjski samolot wojenny, dostałem zawrotu głowy. Coś mi zdecydowanie nie pasowało. A dalej... no cóż, po jakimś czasie uznałem, że mogę spodziewać się w tej książce zupełnie wszystkiego. Pojawiały się tak skrajnie różne miejsca i postacie, że jest to wręcz niesamowite. Na dodatek, autorzy świetnie wyjaśnili, skąd tak skrajności, co jest naprawdę ciekawym aspektem powieści. Mimo wszystko, myślę, że pisarze nieco przesycili powieść, przez co momentami staje się niezrozumiała. Jeśli czegoś jest zbyt dużo, to na dobre nigdy nie wychodzi, a w tym przypadku koegzystowali ze sobą np. piraci, olbrzymy, żołnierz I Wojny Światowej, dzieci z XXI wieku, czarownice i wiele więcej. Uważam jednak sam pomysł na świat przedstawiony za mistrzowski.
Głównym wątkiem w książce jest powrócenie do świata rzeczywistego. Aby to uczynić, należy oddać wiedźmie księgę, która da jej władze nad światem. Jedynym sposobem na znalezienie książki, jest myślenie w sposób egoistyczny, gdyż ta spełnia tylko indywidualne pragnienia. W ciągu całej historii tajemniczy obiekt pojawia się kilka razy, każdemu z bohaterów z osobna. Muszą oni zwalczyć pokusę otwarcia książki, aby przeżyć. Tutaj zaczyna się problem... Jak mają wrócić do domu, skoro warunkiem jest oddanie książki wiedźmie, a za każdym razem, gdy ją znajdują, wyrzucają ją jak najdalej od siebie? Ponadto, czemu, skoro księga spełnia życzenia, żaden z bohaterów nie pomyślał o tym, aby zażyczyć sobie powrotu do normalności? Mogli skończyć właściwie wszystko na samym początku, gdyby tylko pomyśleli. Rozumiem, że moc księgi ich przerażała, ale skoro nie zamierzali spełnić warunku wiedźmy, aby wrócić do domu, ani sami tego sobie zażyczyć, to jak planowali opuścić ten dziwaczny świat? Po jakimś czasie zacząłem zastanawiać się, czy bohaterowie porzucili już ideę powrotu do rzeczywistości i zamierzają kontynuować życie tam, gdzie są. Właściwie przez większość historii, nikt nawet nie myślał o tym, jak wrócić, jakby porzucili główny cel całej historii i brnęli w to, w co wpadli. Wydało mi się to trochę dziwne.
Nie spodobało mi się również zakończenie książki. Każdy na pewno przewidzi, jak historia się zakończy. Śmieszy mnie tylko, że najmłodsza bohaterka rozwiązała wszystkie problemy w sposób, który nikomu nie wpadł do głowy, a o którym ja pomyślałem właściwie od razu. Na dodatek dziewczyna załatwiła od razu wszystkie przyziemne problemy rodziny, więc tak zwany "happy end" był tutaj wręcz rażący. Wszystko rozwiązało się w tak cudowny sposób; właściwie miałem wrażenie, że wszystkie przejścia bohaterów są na marne, skoro książka i tak kończy się w taki sam sposób, w jaki się zaczęła, z dodatkowymi milionami na koncie... To jednak nie wszystko.
Bohaterowie w książce byli dość nietypowi. Najmłodsza, bo ośmioletnia, Eleanor była najrozsądniejsza i najmądrzejsza z całej gromadki. Mimo, iż miała dysleksję, momentami wykazywała się pomysłowością i inteligencją przewyższającą jej starsze rodzeństwo. Przez większość książki nie mogłem uwierzyć, że ma osiem lat... Zachowywała się jak piętnastolatka. Natomiast najstarsza z rodzeństwa, Kordelia, była strasznie pyszna, stwierdzając na przykład, że ją książka na pewno nie omami. I zgadnijcie, kto jako jedyny dał się księdze oszukać... Na szczęście całą historię ratują Brendan i Will. Choć ten pierwszy mnie irytował, był jednak pomysłowy i w jakiś sposób wyróżniał się. Był naturalny. Ot zwyczajny nastolatek. Willa zaś uważam za ciekawą postać. Był to Brytyjczyk, z ideologią wyciągniętą wprost z początku dwudziestego wieku, co czasem było naprawdę zabawne. Był twardy, honorowy i zachowywał się nieprzewidywalnie (nierzadko w sposób dość nieprzyjemny). Z czasem omamiła go władza, ale w porę ocknął się i starał się być dobrym przyjacielem, choć nie zawsze mu to wychodziło. Jedną z ciekawszych postaci była również Celene. Autorzy właściwie tylko o niej napomknęli, a szkoda, bo nie wyjaśnili w końcu, skąd Celene wiedziała, że rodzeństwo Walkerów to przybysze z innej rzeczywistości.
Choć jest dużo minusów, zdecydowanie nie przeszkadzały one w odbiorze historii. Momentami, gdy rozwiązanie historii było tak blisko, ale bohaterowie je zaprzepaszczali, można było się zirytować, ale już za chwilę wpadało się znowu w wir wydarzeń i nie można było się wydostać. Choć niektóre zachowania bohaterów mogły wydać się denerwujące, to książkę połknąłem na raz, mimo, że ma około pięciuset stron. Pomysł autorów na umieszczenie bohaterów w świecie, który jest połączeniem różnych historii, które - co najlepsze - postacie są w stanie poznać (wystarczy zajrzeć do ów drogocennej biblioteczki domowej), to zdecydowanie coś ciekawego i wartego uwagi. Uważam, że opowieść została dobrze opisana, bez problemu można było ujrzeć przed oczami scenerię, bazując na opisach autorów, a sporadyczne obrazki okazały się naprawdę pomocne. Nie wszystko jest zawsze idealne, ale zdecydowanie chciałbym tę pozycję polecić. Nie zrażajcie się, mimo słabych stron lektury, już od pierwszych rozdziałów można dosłownie wsiąknąć i zapomnieć o tym, że to tylko książka. Oceniam na 6,5 na 10.
Cześć! Wyszedłem już ze szpitala, hoho, więc jestem w domu i mogę nareszcie nadrobić moje blogowe zaległości! Przeczytałem dużo książek (chyba z 5) więc recenzji pojawi się dość sporo, poza tym zrecenzuję jeszcze gazetki od Colorful Media, no i przyszła do mnie paczuszka od Sztukatera, więc naprawdę mam co robić. A jutro rano... podsumowanie października, mojego rekordowego miesiąca c:
Słyszeliście o tym, że już jest kinowa premiera "Gry Endera"? Jutro idę na to do kina, nie mogę się doczekać. Od kiedy skończyłem książkę, czekałem na film i tak oto jest. Może pokuszę się o napisanie mojej pierwszej filmowej recenzji? W sumie czemu nie.
No to do napisania, a notki pojawiać się będą teraz często! Pozdrawiam.
Może być ciekawe. Dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńLubię gdy akcja dzieje się w jakimś starym, tajemniczym domu:) Może kiedyś przeczytam. Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że może być ciekawa, więc pomimo tych minusów przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOkładka mnie nie zachęciła, fabuła zresztą też. :)
OdpowiedzUsuńJestem w połowie i książka dobrze się zapowiada. Dom skojarzyłem trochę z tym z "Kronik Spiderwick". Ciekawy pomysł na fabułę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Michał
No właśnie mi też się skojarzył z "Kronikami Spiderwick".
UsuńMam w planach lekturę tej książki. Ma do mnie dotrzeć od Wydawnictwa. Zobaczymy, jak mi przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś już czytałam recenzję o tej książce. Niestety nie jestem zainteresowana. Chociaż polecenie J. K. Rowling powinno zdziałać cuda :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że już jesteś po szpitalu i masz w sobie energię do dalszego działania :)
Tak jak pisałam pod innym postem na tym blogu - książka niewątpliwie kusi - zwłaszcza fankę Harry'ego Pottera, ale trochę się boję, że mogę mieć wobec niej za duże oczekiwania i że się rozczaruję...
OdpowiedzUsuń