"Podzielone Królestwo" to interesująca seria książek dla dzieci i młodzieży z gatunku epic fantasy. Opowiada historię Esmeraldy, porywczej księżniczki Wędrowróżek, Drepcika, raczej spokojnego, choć niezwykle odważnego jeża, oraz Czarka, utalentowanej muzycznie wiewiórki. Przyjaciele mają jeden cel - zebrać Borsucze Korony, które razem są zdolne dokonać cudów i znów połączyć Podzielone Królestwo.
Gdy Esmeralda, Drepcik, Czarek oraz pokładowy kuk Ismael docierają w okolicę Sfero-lin, od razu zauważają, jak dziwaczną jest ona wyspą. Dużym niefartem byłoby rozbić się w dzikiej, zarośniętej części wyspy, przed którą przestrzega przewodnik dla pielgrzymów. Niestety, przed nieudolność Ismaela, statek rozbija się, a kompania ląduje w domu krwiożerczych bestii. Lodowa Korona zaś czeka we wrotach, które już wkrótce zamarzną na kolejny rok. Czas goni!
Już od pierwszej części seria naprawdę mnie wciągnęła. Bardzo lubię topos podróży, a od dawna nie miałem z takowym do czynienia. Choć wcześniej czytałem już serię, w której co część znajdowany był inny magiczny element, "Podzielone Królestwo" bardzo wyróżnia się światem przedstawionym oraz bohaterami. Królestwo, niegdyś będące całością, rozpadło się na setki mniejszych wysepek, na każdej zaś osiedlili się inni mieszkańcy, wyspecjalizowani w różnych rzemiosłach. Podróżować można wiatrostatkami, zaś walutą w Królestwie są kawałki. Uważam ten świat za bardzo interesujący i ciekawie obmyślany. Zdecydowanie spodoba się on czytelnikom, szczególnie młodszym, i stworzy doskonałe tło dla fabuły.
Historia sama w sobie jest prosta i nie powinniśmy spodziewać się zbyt wielu wątków. Cała akcja ułożona jest w taki sposób, aby prowadziła do momentu kulminacyjnego, którym jest odnalezienie korony, choć zdecydowanie warto zaznaczyć, że po drodze dzieje się naprawdę wiele rzeczy. W końcu zbyt prosto nigdy być nie może; bohaterowie wciąż muszą zmagać się z przeciwnościami losu, ale są wytrwali, a los jest po ich stronie. Generalnie rzecz ujmując, dzieje się dużo, akcja jest dynamiczna, choć dość przewidywalna. Myślę jednak, że fabuła jest na tyle wciągająca, aby zapewnić czytelnikom kilka godzin dobrej rozrywki.
Interesujący w książce są już sami bohaterowie. Postacie wykreowane przez Jonesa to najprzeróżniejsze zwierzęta. W kompanii mamy na przykład dwa jeże, wiewiórkę oraz zająca, na wyspie Sfero-lin surykatki i lamy-mnichów, a na innych wyspach także krety, świnie i dużo więcej. Autor przypisał danym gatunkom zwierząt cechy najczęściej z nimi utożsamiane, przykładowo sprytny i przebiegły lis jest piratem, zwinna wiewiórka łatwo wspina się po drzewach i murach, a feniks to dostojne i długowieczne zwierzę umierające w ogniu. Zabieg ten sprawia, że wiemy, czego spodziewać się po danym bohaterze; łatwo również dokonać oceny, czy postać jest pozytywna, czy też nie. Bardzo polubiłem głównych bohaterów, i choć nie są to kreacje wielowymiarowe, to naprawdę da się z nimi zaprzyjaźnić i z zaciekawieniem śledzić ich poczynania.
Podsumowując, kolejna część serii, czyli "Lodowe wrota", pozwoliła mi znów powrócić do Podzielonego Królestwa - bardzo pomysłowo stworzonego świata. Znów otrzymałem dużą dawkę przygód, poznając kolejny zakątek, w którym ukryto koronę. Książka była pisana prostym językiem, a co trudniejsze słowa były wyjaśniane w słowniczku na końcu. Dodatkowo, duża czcionka i przeróżne obrazki ułatwiają odbiór historii. Czwartą część, jak i całą serię, polecam szczególnie młodszym czytelnikom, do których jest ona kierowana. Oceniam zaś na 7 na 10 i czekam na dalsze przygody Drepcika, Esmeraldy i Czarka.
Za możliwość przeczytania "Podzielonego Królestwa" dziękuję wydawnictwu
~~
Cześć, co u Was? Wróciłem właśnie z trzydniowej wycieczki - była koszmarem XD Jeszcze nigdy nie miałem lekcji do 22... Fizyczka o 22 to ciężki orzech do zgryzienia. Trzy dni szaleńczego kucia do egzaminów, samych diagnoz i lekcji (na których najczęściej je omawialiśmy, już sprawdzone). Przerwy? Na obiady i kolacje. Wolny czas? W nocy. Czy coś mi to dało? Może nie nauczyłem się zbyt dużo, ale już wiem, na czym powinienem się skupić. Jeszcze tylko miesiąc. Ale im bliżej, tym lepiej się czuję. Stres powoli odchodzi przysypany ciężką pracą. Po prostu czuję, że się przygotuję i nie ma po co się spinać. Niestety ucierpi na tym moje czytanie i blog. Ale nie martwcie się, jeszcze miesiąc, a potem jubileuszowy maj - będzie się działo XD
A tak w ogóle to spoko. Niezwykła zima się zdarzyła w tym roku. Choć nie żyję zbyt długo, to zdecydowanie nie przeżyłem jeszcze tak ciepłej zimy. I dobrze, rok temu do końca kwietnia padał śnieg. Śnieg... to słowo to w tym roku tylko legenda. Ni widu i słychu, choć osobiście się z tego cieszę, bo nienawidzę niskich temperatur. Nie mogę się doczekać cudownego, ciepłego lata!
Jutro kolejna bitwa okładek. Jeszcze się zastanowię, jakie wydania której książki jutro powalczą o wasze uznanie. A już niedługo recenzja "Red rising" - właśnie lecę się za nią zabrać. A przy okazji, jestem zdruzgotany tym, ile premier wychodzi w marcu i kwietniu - to się nazywa niefart. W maju będzie tyle czytelniczego nadrabiania :o Pozdrawiam!
Książka chyba nie dla mnie - starzeję się :)
OdpowiedzUsuńRed Rising za to mi się podobał, czekam na recenzję :D
Po okładce wiem, że raczej kategoria wiekowa jest nieodpowiednia dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńOo, bardzo dobra recenzja. Niestety książka nie dla mnie, ale może polecę ją bratu, choć on raczej rzadko czyta ;\ Za to czekam na recenzję Red Rising - opis i okładka są bardzo zachęcające.
OdpowiedzUsuńA ja moze przeczytam ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążka już raczej nie dla mnie, ale okładka jest czarująca :)
OdpowiedzUsuń