Pamiętacie trylogię "Przez burze ognia"? Fantastyczna, antyutopijna seria stała się jedną z moich ulubionych. Niesamowicie wykreowany świat, pełne, ciekawe postacie, fascynująca intryga... Czego chcieć więcej? Veronica Rossi pokusiła się jednak o poszerzenie swojego uniwersum. Wydając dwie powieści internetowe - "Roar and Liv", oraz "Brooke" - pozwoliła fanom z całego świata powrócić na chwilę do świata Arii i poznać wydarzenia, które wprost nie zostały nigdy opisane. Ponieważ opowiadania te nie zostały przetłumaczone, postanowiłem sięgnąć po nie w oryginale. Na moim celowniku znalazł się wpierw "Roar and Liv". Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie!
Gdy Roar wraz ze swoją matką dotarł do plemienia Perry'ego i Vale'a, nie znał praktycznie nikogo. Na zawarcie pierwszych znajomości nie musiał czekać jednak długo. Perry oraz Olivia zaproponowali, że wezmą go pod swoje skrzydła. Tak rozpoczęła się silna, braterska więź, oraz miłość nie do rozerwania. Niestety, po uderzeniu zimowych burz eterowych plemię głoduje, a jedynym rozwiązaniem jest zakup jedzenia od bogatego Sable'a. Cena jest jednak... niespodziewanie wysoka. Liv oraz Roar muszą stawić czoła najgorszemu.
Od wielu miesięcy oczekuję "Wielkiego Błękitu" - zwieńczenia niesamowitej trylogii "Przez burze ognia". Niestety, powoli zapominam fabułę, a bohaterów widzę jak przez mgłę. Tym bardziej zatem ucieszyłem się z możliwości powrotu do świata wykreowanego przez Rossi. Nie zawiodłem się. Choć książka w gruncie rzeczy jest krótka (ma około 50 stron), opowiada pełną historię, ukazując wątek poboczny trylogii w zaskakujący sposób. Autorka umiejętnie wprowadza czytelnika krótkim wstępem, przedstawiając normalny dzień z życia bohaterów, nakreślając ich zwyczajowe relacje, ale jednocześnie nie każe nam długo czekać na zwroty akcji. Rossi początkowo sygnalizuje problem, przedstawia kryzys w życiu postaci, a po zdradzeniu tajemnicy, szaleńczą próbę ocalenia miłości i poradzenia sobie z rozłąką. Autorka opisywała wszystko dynamicznie, zdarzenia tworzyły logiczny ciąg zdarzeń i... co tu dużo mówić - książkę czytało się świetnie i naprawdę wciągała.
Nieco bardziej skupię się na aspekcie językowym. Jest to jedna z pierwszych książek w języku angielskim, jaką miałem okazję przeczytać. Spośród trzech poprzednich, te miała zdecydowanie najtrudniejsze słownictwo. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Język autorki był bardzo wyrafinowany, opisy oraz dialogi interesujące - właśnie dzięki słownictwu. Pojawiło się wiele ciekawych zwrotów, które będę chciał zapamiętać na przyszłość. Mimo, że niektóre wyrazy były dla mnie niezrozumiałe, łatwo było domyślić się ich znaczenia z kontekstu, a nawet jeśli nie - ich pominięcie nic nie zmieniało, ani niczego nie utrudniało. Już po chwili znów rozkoszowałem się uniwersum Arii i Perry'ego, zapominając o jakiejkolwiek barierze językowej. Chciałbym jeszcze dodać, że opowiadanie to zacząłem czytać ponad pół roku temu i wtedy załamałem się już po dwóch pierwszych stronach. Po intensywnej nauce, powróciłem do "Roara i Liv" teraz i okazało się, że tym razem daję radę bez problemu. Stąd wnioskuję, że książka ta nie jest najprostsza, ale zdecydowanie pouczająca i warta przeczytania.
Cieszę się, że zyskałem okazję, aby choć na chwilę spotkać się z moimi ulubionymi bohaterami. Brakowało mi nieco Arii, którą bardzo lubię, ale wydarzenia opisane w książce zdarzyły się jeszcze przez spotkaniem Perry'ego z Osadniczką. Szczególnie cieszę się z możliwości poznania Liv, gdyż o niej w podstawowej trylogii zbyt dużo powiedziane nie było. Nawet gdy pojawiła się w książce, miałem zbyt mało czasu, aby dowiedzieć się, kim jest. Chciałbym dodać, że osoby, które nie czytały trylogii mogą być nieusatysfakcjonowane kreacją bohaterów. Autorka z góry założyła, że wszyscy znają już bohaterów, więc skupiła się jedynie na akcji. Moim zdaniem zrobiła dobrze, gdyż jest to dodatek do serii, zatem nie sądzę, aby ktoś od niego zaczynał swoją przygodę. Ponieważ znałem wszystkie postacie, czytałem "Roara i Liv" bez jakiegokolwiek dyskomfortu, a ponadto - niektóre kreacje poznałem nawet lepiej.
Podsumowując, "Road and Liv" to świetne opowiadanie, rozszerzające uniwersum serii "Przez burze ognia". Bardzo się cieszę, iż sięgnąłem po tę część i polecam ją wszystkim, którzy mieli już okazję zapoznać się chociaż z pierwszą częścią trylogii. Fabuła jest dość ciekawa, język wyrafinowany, a niektóre słowa są z wyższych sfer (przez co są trudniejsze), ale nie przeszkadza to w całkowitym wciągnięciu się w opowieść. Samemu już po chwili lądowałem na plaży, lub ścieżce leśnej tuż obok bohaterów, wsłuchując się w ich rozmowy i czując ich emocje. Polecam i oceniam na 9 na 10.
~~
Cześć! Jak widzicie, poprzednia notka dotyczyła książek po angielsku, a dzisiaj zdecydowałem się na recenzję jednej z nich, którą skończyłem wczoraj wieczorem. Mam nadzieję, że zachęciłem wszystkich fanów tej trylogii do sięgnięcia po "Roara i Liv", bo jest to naprawdę świetne opowiadanko.
Tymczasem, nie byłem dzisiaj w szkole, ponieważ mam dzisiaj bierzmowanie. Niby to nic takiego, w sumie tylko jedna msza święta, z dodatkiem podejścia do biskupa, ale tak strasznie nie mam siły tam iść. Ale z drugiej strony pójdę tam, przesiedzę, wrócę i będę mieć z głowy Kościół na długi czas, więc to mi dodaje otuchy. Poza tym po bierzmowaniu jest mała impra (xD) bo tato ma urodziny, połączyliśmy to też z moim sakramentem, więc będzie biba do nocy (przy stereometrii na sprawdzian c:).
Kurde, maj się kończy, a miałem takie cudowne czytelnicze plany. Jestem bardzo zadowolony z ilości przeczytanych pozycji w języku angielskim, ale nie po polsku... Muszę to nadrobić (przydałoby się przeczytać jeszcze ze dwie książki, żeby zrehabilitować się po druzgocącym kwietniu). Przy okazji,
przypominam o konkursie! Pozdrawiam, na razie :>
Z chęcią zapoznam się z opowieścią ze świata "Przez burze ognia" tym bardziej, że raczej nie zostanie ona wydana u nas w Polsce, na szczęście zbliża się premiera trzeciego tomu, co jest chociaż jednym plusem. :)
OdpowiedzUsuńA można wiedzieć skąd masz tego e-booka? Czy jest on gdzieś ogólnie dostępny za darmo, czy go gdzieś kupowałeś? Bo jak już wspomniałam z chęcią go przeczytam, a jednak swoją przygodę z angielskimi książkami wolę zacząć od czegoś krótszego. :)
Właśnie dzisiaj się dowiedziałem, że premiera "Wielkiego Błękitu" już w wakacje, ale super! Ebooka znajdziesz bez problemu na internecie, na przykład tutaj. Pozdrawiam!
UsuńDziękuję za linka i również pozdrawiam! :)
UsuńTo również jedna z moich ulubionych serii. Cieszę się, że premiera ostatniego tomu już niedługo. Słyszałam o tych dodatkach do serii i nie wykluczam, że kiedyś je przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej serii, ale widziałam dwa tomy w bibliotece i nawet miałam już pożyczyć, ale "Rok 1984"Orwella wygrał z typową młodzieżówką. Może innym razem :)
OdpowiedzUsuńJak już wiesz pierwsza część za mną ;) Nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejną. Szkoda, że dodatki są tylko w oryginalne wersji, bo szczerze to nie jestem geniuszem w językach obcych niestety. :(
OdpowiedzUsuńCiągle mi te książki umykały, a tu już zapowiedź końca serii. Kiedyś się za nie zabiorę, poważnie :D
OdpowiedzUsuń