14 maja 2014
Rigg wraz z ojcem mieszkają samotnie w lesie, a ich jedyną szansą na zarobienie pieniędzy jest sprzedaż futer schwytanych zwierząt. Niestety - wytropienie, a następnie upolowanie dobrej zwierzyny to zadanie graniczące z niemożliwym. Nie dla Rigga... Chłopak ma zdolność nadzwyczajną i niespotykaną - widzi ścieżki wszystkich ludzi i zwierząt, którzy kiedykolwiek szli daną drogą. Jest w stanie określić nawet dokładny czas i kierunek ruchu stworzenia. Pewnego niefortunnego dnia ojciec Rigga ginie przygnieciony przez drzewo. Jego ostatni rozkaz jest jasny - udać się do ich jedynej przyjaciółki, która przykaże mu więcej szczegółów na temat... matki i siostry Rigga, które chłopak odnaleźć musi w oddalonej o tygodnie podróży metropolii. Czy cel okaże się osiągalny? Czy moc Rigga skrywa przed nim samym jakieś tajemnice?
Orson Scott Card to jeden z moich ulubionych pisarzy. Jego powieści od zawsze mnie poruszały, a każdy jego pomysł był, jak na mój gust, trafiony. Po przeczytaniu kilku części znanej na całym świecie serii "Gra Endera", oraz po lekturze "Zaginionych Wrót", z niecierpliwością oczekiwałem okazji, aby zdobyć "Tropiciela". Gdy tylko go wypożyczyłem, wciągnąłem się w wir zdarzeń i nie mogłem się wydostać. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem twórczości Carda...
Z opisu książki wydawać by się mogło, że "Tropiciel" to dość prosta historia. Mamy chłopaka z tajemniczą mocą, mamy towarzysza podróży Umba, a do celu dziesiątki kilometrów. Wielu z was mogłoby pomyśleć, że lektura skupia się na samych wojażach bohaterów. Topos podróży to coś, co uwielbiam i cieszę się, że Card postanowił go wykorzystać, gdyż wyszło to niezwykle realnie i interesująco. Niemniej, sama podróż ma niewielkie znaczenie. Historia skupia się na odkryciu tajemnicy, jaką skrywają w sobie moce bohaterów. Poznawanie kolejnych możliwości Rigga i Umbo było niezwykle wciągające. To, czego mogli wspólnie dokonać, było nadzwyczajne i bardzo przyciągnęło moją uwagę. Muszę przyznać ponadto, że czasem sam się w tym gubiłem, ponieważ pomysł był tak dobry i skomplikowany, że ani ja, ani bohaterowie nie do końca wiedzieliśmy, co oni robią. Ważne jednak, że robili to skutecznie, prawda?
To, co jednak najbardziej zaintrygowało mnie w książce, to świat przedstawiony. Stylizowany na średniowiecznie, choć nim nie jest, świat prezentuje się bardzo realistycznie, a poznajemy go lepiej właśnie dzięki podróży młodych kompanów. Sprzedaż futer, oberże i gospody, w których mięso i piwo to główny produkt pożądania nabywców, podróże piechotą, drewniane statki i tratwy na rzece, niskie miasta z drewna i kamienia, zdobione miecze i noże... Wszystkie elementy świata bardzo dobrze wtapiały się w klimat, który Card zamierzał stworzyć, dlatego sądzę, że w tym aspekcie lektura została świetnie dopracowana. Niestety, słowo "świetnie" jest tutaj nieadekwatne, ponieważ "Tropiciel" to coś więcej. Oj, dużo więcej. Zastanawiacie się, dlaczego świat był stylizowany na średniowiecze, ale de facto nim nie jest? Cóż, to co zaproponował autor jest... kosmiczne i zwala z nóg.
Na początku każdego rozdziału, kursywą, nakreślona jest zgoła odrębna i niepasująca do fabuły książki historia. Narrator opisuje tam podróż oraz rozmowy pilota... statku kosmicznego ze "zbędnym". Mają oni dotrzeć na odległą planetę zakrzywiając czasoprzestrzeń. Nowy, eksperymentalny sposób podróży międzygwiezdnych będzie wypróbowany dopiero po raz pierwszy i nie wiadomo, co przyniesie... Z początku nie mogłem powiązać ze sobą tych dwóch odrębnych historii. W miarę upływu czasu wszystko stawało się jasne, a ja byłem coraz bardziej miażdżony przez niesamowite pomysły autora. Były one tak dobre, że spadały na mnie z hukiem.
Zaskakująco dobrze autor wykreował również bohaterów. Główną gwiazdą "Tropiciela" jest Rigg. Jego tajemnicza, podobno królewska, rodzina przysparza mu wielu kłopotów. Mimo, że wychował się na łonie natury, intensywna nauka z ojcem sprawia, że w stosownych chwilach potrafi zachowywać się, jak prawdziwy arystokrata. Było to bardzo zabawne; momentami śmiałem się na głos z sytuacji, w których zadziwiająco sprawnie ten trzynastolatek potrafił przekonać dorosłych, że należy mu się bezgraniczny szacunek. Jego rozmowy były dojrzałe, a pomysły fantastyczne. Lubiłem także jego monologi, z których wyciągnąć można było wiele ciekawych konkluzji. Niestety momentami Rigg denerwował mnie swoim podejściem to przyjaciół. Czasem za bardzo wczuwał się w rolę "księcia" i ranił innych. Nie tylko ja to zresztą zauważyłem.
Umbo to jeden z ciekawszych bohaterów, z jakimi miałem ostatnio okazję się spotkać. Jego smutna historia porusza, a niestety jej efekty były widoczne bardzo często, przez całą lekturę. Mimo tak wielkich zdolności, Umbo był niedoceniony i żył niejako w cieniu Rigga. Często było mi go szkoda - nierzadko upokarzany lub lekceważony... Trzymał się jednak i twardo stąpał po ziemi, nigdy nie zawiódł i dlatego jestem dla niego pełen podziwu.
W "Tropicielu" spotkamy jednak dużo więcej bohaterów. Wielu z nich odkrywa kluczową rolę w historii. Bochen to wspaniały przyjaciel, druh i kompan. Ma swój honor, zna swą wartość i ma szacunek dla innych, szczególnie dla Rigga, który jest od niego dużo młodszy. Obywatel, o najwyższym stopniu wojskowym, intrygował mnie od samego początku. Zawiodłem się jednak nieco tym, jak potoczyła się jego kariera. Wreszcie matka i córka Rigga... Dużo o nich wspominać nie będę. Bardzo tajemnicze, skryte, a wątek z nimi został mistrzowsko zawiązany.
Card ma niesamowity talent pisarski. Mimo, że nie używa wcale młodzieżowego, prostego języka, jego powieści są lekkie i łatwo się je odbiera. W książce wciąż dzieje się coś nieoczekiwanego, akcja szybko brnie do przodu (lub cofa się o kilka dni do tyłu...), a wiele szokujących prawd odkrywamy dopiero na sam koniec. O książce mógłbym napisać dużo więcej, ale unikam wszelkich spoilerów, dlatego musicie uwierzyć mi na słowo, że takich powieści, jak "Tropiciel" nie można nie przeczytać. Polecam gorąco i oceniam, rzecz jasna, na 10 na 10!
~~
Hej. Co u Was? Jak widzicie, książka wspaniała! Nie mogę uwierzyć, że tak długo z nią zwlekałem ;_; Zabrałem się już za "Miasto Kości". Jestem już w połowie. No cóż, książka interesująca, ale nadal nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, a poza tym irytuje mnie główna bohaterka xD Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Przy okazji - przyszły do mnie już wszystkie nagrody na konkurs, dlatego w ten piątek rozpocznie się Urodzinowy Konkurs, o którym tak dużo mówiłem :> Nagrody są kuszące! Do piątku zatem!
Do niedawna Orsona Scotta Carda kojarzyłam tylko jako autora "Gry Endera", a teraz czuję się bardzo przekonana do "Tropiciela". Podoba mi się szczególnie to połączenie średniowiecza z podróżą kosmiczną :) Czytałam podobne rzeczy już kilka razy i zawsze wychodziło świetnie :D Gdyby jeszcze łatwiej mogłabym zdobyć jakieś jego książki...
OdpowiedzUsuńCo do twoich dotychczasowych odczuć do "Miasta Kości" - w pełni się zgadzam i czekam na recenzję :)
Stylizowane na średniowiecze choć wcale nim nie jest? Nie może to być zwykła dystopia bo nie uznał byś tego za coś co zwala z nóg. Może jakaś inna planeta? Alternatywny wszechświat? Zaciekawiłeś mnie! :-) Ale nie mów czy trafiłam, chce się sama przekonać bo naprawdę zaintrygowała mnie Twoja recenzja i chętnie przeczytam powieść :-)
OdpowiedzUsuńCzekam też na konkurs, chętnie wezmę udział ;-)
Pozdrawiam,
Patka
Ciekawa recenzja i książka również tak się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńOoo nie mogę się doczekać konkursu! A co do książki, nie słyszałam o niej i mimo pozytywnej opinii, no sama nie wiem... nie mogę się przekonać. :/
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
O "Grze Endera" już słyszałam, choć przyznam, że niektórzy nie mówią o niej w samych superlatywach. Niemniej jednak bardzo chętnie zapoznam się z "Tropicielem", bo sądząc po Twojej recenzji, musi być naprawdę ciekawy :)
OdpowiedzUsuń"Miasto kości" czytałam dość dawno temu, jednak mnie też denerwowała główna bohaterka. Ogólnie książka jest naprawdę świetna pod względem humorystycznym, bo teksty Jace'a są po prostu zabójcze XD
Świetna recenzja, bardzo zachęciłeś mnie do tej książki i z pewnością po nią sięgnę, a może nawet po inne pozycje tego autora. Uwielbiam historie napisane w klimacie średniowiecza ;A;
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekac się konkursu :D
Ja czekam aż przywędruje do mnie drugi tom Gry Endera :)
OdpowiedzUsuńDobra recenzja. Z resztą jak wszystkie. Zachęciłeś do przeczytania. Mam już długą listę na wakacje. :3
OdpowiedzUsuńRównież oceniłam tę powieść dość wysoko ;) Kolejna część już czeka na mojej półce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!