Z tematem obcych miałem już do czynienia wiele razy. Najlepszym przykładem jest "Gra Endera", w której wojna z inną świadomą cywilizacją kończy się diametralnym sukcesem ludzkiej rasy. Nie ważne, że obcy ci nie byli do nas wrogo nastawieni. Tym razem jesteśmy w szachu - Przybysze, setki tysięcy lat do przodu na drodze ewolucji, których głównym celem jest zniszczenie zarazy, która dotknęła Ziemię - ludzi. Kolejne fale są coraz bardziej niszczycielskie, coraz bardziej wymyślne i coraz głębiej wnikają w nas samych, niszcząc nasze człowieczeństwo i wyostrzając pierwotne instynkty. Cóż... pierwszy raz tekst z okładki mnie nie zawiódł. Wizja Yanceya jest świeża i zrobiła na mnie wrażenie. Same fale jako takie są ciekawym pomysłem, ale to, czym są naprawdę szokuje jeszcze bardziej. Po co zabijać ludzi, skoro mogą zrobić to sami?
Akcja powieści bardzo szybko brnęła do przodu i z każdą częścią poznawaliśmy kolejne zaskakujące informacje. Książkę czytało się naprawdę szybko i lekko za sprawą luźnego języka (choć mam wrażenie, że czasem był zbyt luźny). Momentami akcja była wręcz tak szybka i porażająca, że czas wokół na chwilę zwalniał. Mimo wszystko, czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Szczególnie pierwsza część książki, mimo że wciągała, była raczej nudna i pospolita. Zazwyczaj jestem tą osobą, która docenia cnotliwe wywody bohaterów na temat człowieczeństwa i tym podobnych, ale tym razem monologi Cassie były nieciekawe i miałem ochotę je pomijać. Na szczęście jednak w miarę upływu kartek wszystko zaczęło nabierać tempa, a gdy pojawiły się wreszcie działania wojskowe, działanie na granicy ludzkich możliwości, bezgraniczna miłość, ostatnie cienie dyskomfortu zniknęły.
Myślę, że bohaterowie w "Piątej fali" zostali średnio wykreowani. Miałem wrażenie, że podobnych Cassie spotkałem już dziesiątki... Do samego końca wiedziałem, że nie poznałem jej zbyt dobrze, a ponadto często mnie irytowała. Ciekawszą postacią jest Evan, już z samej racji tego kim jest... Bardzo polubiłem również Bena oraz Ringer. Oboje są specyficzni, mają swoje mocne i słabe strony i mimo że miałem niewiele czasu, aby ich poznać, zżyłem się z nimi bardziej, niż z główną bohaterką. Żałuję trochę, że autor dodał wątek miłosny między Cassie a Evanem, ale w końcu nie mogło być inaczej! Aby nie powstał z tego trójkąt, albo - co gorsza - kwadrat, romb, czy prostokąt.
Podsumowując, "Piąta fala" to dość lekka i przyjemna książka. Nie jest wybitnym arcydziełem, ale rzeczywiście zaskakuje ciekawym spojrzeniem na temat obcych. Wszystko w lekturze dzieje się bardzo szybko i nie ma czasu na nudę. Pozycja nie zmusza jednak do myślenia, przez co historia staje się raczej prosta i niewymagająca, a szkoda. Mam nadzieję, że się to zmieni. Bohaterowie są interesujący, choć oczekiwałem nieco lepszej kreacji. Mimo wszystko myślę, że warto tę pozycję polecić, szczególnie zainteresowanym tematem. Oceniam na 7 na 10.
Nie jestem fanką tego typu literatury, więc nie skusze się :(
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem. Dużo o niej słyszałam na amerykańskim Booktubie, ale jakoś nie czuję się przekonana
OdpowiedzUsuńMi ta powieść bardzo się podobała i bardzo chętnie przeczytam jej kontynuację :)
OdpowiedzUsuńŚwietny początek nowej serii. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy młodych
OdpowiedzUsuńbohaterów
Czytałam już parę recenzji i zapowiada mi się od jakiegoś czasu nawet ciekawie. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Yancey'a, więc chętnie się przekonam o co było tyle hałasu swego czasu. :)
OdpowiedzUsuńZ ogromną chęcią zapoznam się z tą pozycją. :)
OdpowiedzUsuńStoi u mnie na półeczce i dumnie czeka, dlatego recenzja wyłącznie przebiegłam wzrokiem by nie psuć sobie wrażeń o niej ;)
OdpowiedzUsuń